Rybna sieciówka, czyli North Fish - Street Food Polska
close

Rybna sieciówka, czyli North Fish

0udostępnień

Zachciało mi się czegoś niezdrowego. A jako, że było dość późno i nie chciało mi się daleko jechać, pomyślałem, że pojadę do warszawskiej Galerii Mokotów i tam zjem coś na szybko. Troszkę się tam pozmieniało od mojej ostatniej wizyty, więc po szybkim przeglądzie dostępnych miejsc padło na sieciówkę, w której jeszcze nigdy nie jadłem – North Fish. Wybieram dwie kanapki: Fisker oraz Royal Fisker, ponieważ wyglądają dla mnie najrozsądniej.

Zacznijmy od Fiskera – znajdziemy w nim panierowanego mintaja, sałatę, ogórka konserwowego oraz w moim przypadku delikatnie pikantny sos chilli. Całość zapakowana w bułkę rodem z Longera z KFC. I w zasadzie cała ta kanapka ma według mnie sporo wspólnego z Longerem – wygląd, wielkość oraz dodatki, tyle, że zamiast kurczaka mamy rybę. Różni się też ceną: Fisker jest prawie 2 razy droższy niż Longer. Za niecałe 7 zł dostałem 4 ogóreczki, troszkę sałaty oraz sporo sosu. Ryba była strasznie wysmażona, przez co straciła kompletnie swój smak i smakowała panierką. Jedynym plusem kanapki jest wielkość ryby, ponieważ szczelnie wypełnia całą bułkę. Bułka również niczym nie różni od tej serwowanej w KFC – rozmiękła, sezamowa bułka, która przylepia się do podniebienia jak krówka.

image-1 image-4

Niezrażony zabieram się za większego brata zwanego Royal Fisker. W tym przypadku dostajemy okrągłą bułkę, panierowanego tuńczyka, sałatę, ogórka konserwowego, cebulę oraz ten sam delikatnie pikantny sos chilli. Całość kosztuje niecałe 9 zł. Jedno z większych nieporozumień jakie jadłem. Filety z tuńczyka nadają się świetnie na sashimi, na grilla, ale nie do tego, żeby obtoczyć je w panierce i wrzucić do frytury. Tutaj znowu czas spędzony na smażeniu oraz ilość panierki zabiła cały smak ryby. Kanapka wielkościowo dorównuje swojemu kurzemu bratu – Zingerowi. Podsumowując była to moja pierwsza wizyta w tym lokalu i podejrzewam, że raczej ostatnia. Ceny wcale nie są niskie, ponieważ za 16 zł zbytnio się nie najadłem, a jakość tego jedzenia nie zachęciła mnie za bardzo do powrotu tam.

image image-2 image-3

Rybę w bułce spożywał Marcin Malinowski.

 

Kraków po studencku: kotlet po szwajcarsku i pomidorowa w I Love Stek Burger!

Chili Willy, czyli wizyta w Pasibusie

Dodaj komentarz