Polska ziemniakiem stoi i z tym faktem nawet nie ma co dyskutować. To warzywo tak mocno wpisało się w krajobraz naszej kuchni, że trudno sobie ją wyobrazić bez małej kremowo-żółtej bulwy w brązowej skórce. A jeśli jesteście w najbardziej „ziemniaczanym” rejonie Polski i chcecie zjeść regionalne specjały w naprawdę pysznym wydaniu, zajrzyjcie koniecznie do poznańskiego Pyra Baru.
Menu jest podzielone na kilka działów. My skupiliśmy się głównie na daniach z „Kącika regionalnego”, gdzie znajdziecie oczywiście ziemniaki w całości, szare kluski i babki ziemniaczane w kilku odsłonach. Dalej są ziemniaczane zapiekanki w wersjach mięsnych, z rybą i wegetariańskich. Kolejna część przypadnie do gustu miłośnikom placków ziemniaczanych w różnych odsłonach (również na słodko) i ziemniaków z pieca z dodatkami. Wybór jet ogromny, opcje dla dzieci też się znajdą, a nawet i deser – niekoniecznie z ziemniaków.
Ale przejdźmy do jedzenia. Pyry z bzikiem to klasyk klasyków jeśli chodzi o Poznań. Danie, które obowiązkowo trzeba zjeść będąc w Wielkopolsce. Ten wymieniony w menu bzik, to nic innego jak gzik. A w tłumaczeniu na uniwersalny język ogólnopolski – twarożek. Pierwsze wrażenie na widok zawartości talerza: jak to zjem, to już nie wstanę. Baaaaardo solidna porcja. Dostajemy naprawdę duże ziemniaki z pieca i ogrom twarożku. Zacznijmy od ziemniaków. Gorące, mączyste, pełne smaku. Przepyszna odmiana. No i ta brązowa, przypieczona warstwa tuż pod skórką. Poezja po prostu. Do tego solidna ilość koperku i masło. Masło, zaznaczam od razu, położone jest osobno i każdy wedle uznania może je sobie z ziemniakami wymieszać. A teraz przechodzimy do twarożku. Co tu dużo mówić – był taki, jak robiła babcia. Idealnie kwaskowy, z dużą ilością śmietany, wilgotny, ze szczypiorkiem i rzodkiewką. A w połączeniu z ziemniakiem – całość smakowała obłędnie. Jak najlepsze obiady za dzieciaka. Bo wiecie, ta pyra z gzikiem od razu uruchomiła tę część mózgu, która odpowiada za przyjemność. I od razu też pojawiły się wspomnienia z beztroskich lat. Ten ziemniak z twarożkiem to wprost idealne połączenie prostoty i smaku. Taki, jak to się ostatnio modnie z angielska mówi, comfort food w najlepszym wydaniu.
Szare, ale jare to drugie danie, które wybraliśmy i kolejny wielkopolski klasyk, czyli szare kluski. Robi się je oczywiście z ziemniaków, a podaje ze skwarkami z boczku albo wędzonki i ugotowaną kiszoną kapustą. I w tym przypadku na stół wjechała porcja równie zacnych rozmiarów, co pyra z gzikiem. Szare kluseczki okazały się ultra delikatne, mięciuteńskie, po prostu rozpływały się w ustach… Boczku też do nich nie żałują! Do tego delikatna, przyjemnie kwaskowa kapusta. Jednym słowem – sztos. Mam ogromny szacunek dla ludzi, którzy potrafią (i chcą) takie właśnie proste i regionalne dania wynosić na piedestał w swoich lokalach. Pyra Bar – robicie to dobrze i nie przestawajcie!
Zjedliśmy też Pomielone Gary, czyli jedną z wersji ziemniaczanych zapiekanek. Zdjęć nie mam, bo wzięliśmy na wynos i zanim zdążyłam wyciągnąć aparat, to zapiekanka była już na talerzach w wersji mało „instagramowej”. Ale to kolejna mocna pozycja w menu. Ziemniaczane talarki przekładane mielonym mięsem wołowo-wieprzowym i cebulą, zapiekane pod mozzarellą. Wybraliśmy opcję z dodatkowym beszamelem. Dla miłośników zapiekanek to danie obowiązkowe. Proste składniki i wyciągnięte z nich maksimum smaku. Po raz kolejny można się przekonać, jak niewiele potrzeba, żeby danie urzekło smakiem.
Zapomniałabym o kompocie. Przecież kiedyś żaden obiad nie mógł się bez niego obyć. I o ile dla mnie ten napój jest zawsze ostatnią braną pod uwagę opcją, bo w przytłaczającej liczbie przypadków jest po prostu zamulającym, słodkim ulepkiem, tak Kuba zawsze bierze kompot. Spróbowałam i z czystym sumieniem mogę pochwalić ten serwowany tutaj – aromatyczny, lekko cierpki, o głębokim owocowym smaku. Tak dobrego nie piłam chyba od 20 lat!
Obecne w całym lokalu akcenty w stylu PRL, świetnie dobrane i zabawne nazwy dań, sporo miejsc w ogródku, no i przede wszystkim – smak serwowanych dań, to wszystko składa się na bardzo spójny całokształt. Chcecie się przekonać, jak dużo pyszności można wyczarować z ziemniaków/pyr/kartofli/gruli/bulw/baraboli/komper (więcej regionalnych nazw nie kojarzę, ale na pewno jakieś jeszcze są)? Jak będziecie w Poznaniu, zajrzyjcie koniecznie do Pyra Baru.
PS. Lokal ma też franczyzy w Gdańsku i Gdyni.
Pyra Bar, ul. Strzelecka 13, Poznań
WWW, menu i lokalizacje – http://www.pyrabar.pl
Elżbieta Święcka