„A hot dog at the ball park is better than steak at the Ritz.”
~ Humphrey Bogart.
Klasyka gatunku, czyli chicagowskie hot dogi. Moim przewodnikiem po Chicago był Piotr Cisek.
Jim’s Original. Historia polish sausage zaczyna się na Maxwell Street. Powszechnie uważa się, że hot doga z polska kiełbasą stworzył Jimmy Stefanovic, macedoński imigrant, który w 1939 roku przejął biznes hot dogowy od swego wujostwa.
Nazwę zaczerpnięto od ulicy Maxwell, na której pierwotnie znajdował się lokalik. Bardzo szybko serwowane przez Jima hot dogi zyskały uznanie ulicy. Interes szedł świetnie i nadal doskonale prosperuje, aktualnie w dwóch lokalizacjach.
Zamówiliśmy z Piotrem klasykę, czyli 100% beef Polish Sausage (4.50 $). W cenie dostajemy także frytki i marynowane papryczki, zawinięte osobno w papier. Hot dog oczywiście jedynie z musztardą, keczup zostawiamy nowojorczykom.
Kiełbasa, miękka bułeczka i duszona cebula. Tyle. Kwintesencja prostoty, a jaki smak!
Soczysta, doskonała wołowa kiełbasa (możemy wybierać między grilowaną a smażoną w głębokim tłuszczu) rewelacyjnie smakowała w połączeniu z musztardą i słodkawą duszoną cebulką. Dla zaostrzenia smaku kładłem sobie na hot doga marynowane, piekielnie ostre papryczki. Ideał! Uwaga. Polish Sausage niewiele ma wspólnego z kiełbasą, jaką kupujemy w naszych sklepach. W 100% wołowa, inaczej doprawiana, ma kompletnie inny smak.
Przez ścianę z Jim’s Original znajduje się również serwujący hot dogi lokal, Express Grill.
Skoro już byliśmy, to zamówiliśmy i tam. Dla odmiany wzięliśmy hot doga z Vienna Beef (3.45 $).
O ile w Jim’s papryczki zapakowano są osobno, o tyle tutaj dają je od razu na hot doga. Zamiast polish sausage mamy cieńszą wiedeńską kiełbaskę. Również wołową. Również bardzo smaczną i soczystą. Ech… Chciałem tam zostać i przetestować wszystkie hot dogi z obu lokali, ale Piotr przytomnie zauważył, że ma zamiar zabrać mnie tego dnia jeszcze w kilka miejsc.
Ciemno się robiło, kiedy Piotr zawiózł mnie do
Fire House
Lokal prowadzi Grek. Ponoć od lat sam otwiera i zamyka, sam tez czuwa nad wszystkim. Proste, krótkie menu. I wszystko co wymaga obróbki termicznej ląduje w tych samych dwóch komorach frytownicy :D
Specjalizuje się w smażonych kurczakach, ale my wpadliśmy w innym celu. Zamawiamy Polish Sausage. Tutaj robi się tego hot doga inaczej niż w Jim’s, zestaw dodatków taki jak w hot dogu, którego jadłem w Portillo’s:
Kiełbasa usmażona w głębokim tłuszczu, do tego musztarda, surowa cebula, piklowy ogórek, relish i ostre papryczki. Smaczne, choć osobiście wolałbym, żeby kiełbasa była grillowana, cały czas miałem wrażenie, że zajeżdża frytkami i kurczakiem ;)
Na koniec zostawiłem miejsce, które jako pierwsze zapisałem na liście do odwiedzenia, już w momencie, kiedy zacząłem planować wypad do Stanów. Miejsce – legenda na Route 66.
Cozy Dog Drive-In
„W Muskogee, Oklahoma, zobaczyłem niezwykłą kanapkę o nazwie ‚corn-dog’. Była to parówka pieczona w chlebie kukurydzianym. Corn-dog był bardzo dobry, ale jego przygotowanie zajmowało dużo czasu. Zacząłem się zastanawiać, jak stworzyć hot doga w cieście, którego przygotowanie będzie trwało króciutko. W 1941 podzieliłem się pomysłem z kolegą z wojska, którego ojciec pracował w branży piekarniczej. Pięć lat później, stacjonowałem wtedy w Siłach Powietrznych w Amarillo, dostałem list od Dona Stranda. Ku mojemu zaskoczeniu, wymyślił on mieszankę, która trzymała się na wienerce i można było to smażyć w głębokim tłuszczu. Przysłał mi trochę. Zaczęliśmy je sprzedawać nadziane na widelce koktajlowe, później nadziane na patyk. Nazwaliśmy je ‚Crust cur.’ Sprzedawaliśmy je w tysiącach! Zwolniłem się z wojska i prowadziłem ten biznes. Mojej żonie nazwa się nie podobała, więc eksperymentując z różnymi słowami, ostatecznie wymyśliliśmy ‚Cozy dog’. 16 czerwca 1946 roku otworzyliśmy lokal w Lake Springfield Beach House.” (Historia opowiedziana przez Eda Waldmire Jr. swojemu synowi).
W 1949 roku na Route 66 powstał Cozy Dog Drive-In, który działał aż do 1996 roku, obecny działa tuż obok drzwi pierwotnej lokalizacji. To nie tylko miejsce z hot dogami, to także małe muzeum drogi 66 i historii cozy dogów oraz sklep z pamiątkami:
Zamawiam więc zestaw cozy dog+frytki+napój (5.85 $).
Gryzę… Hmmmm… Frytki klasycznie domowe, bez szału, niezłe, ale to tylko frytki. Cozy dog… No cóż, powiem szczerze, że spodziewałem się wielkiego WOW. Nie było. Dobra kiełbaska w chrupiącym cieście kukurydzianym. I tyle. Miejsce na pewno warto było odwiedzić, spróbować cozy doga obowiązkowo trzeba, ale powiem szczerze, że typowe chicagowskie hot dogi smakowały mi o niebo lepiej. Może powinienem był dobrać jakieś piklowe dodatki, a może po prostu miałem za duże oczekiwania? Fanem takich hot dogów nie zostałem w każdym razie, ale cieszę się, że mogłem spróbować tego w tak legendarnym miejscu.
Tyle o hot dogach. Przed nami jeszcze burgery, żeberka, steki i kanapki z wieprzowiną. Ale o tym w kolejnych wpisach.