Po tygodniach gadania, zastanawiania się, ślinienia na wspomnienie kartaczy, kiszki kartoflanej czy ryb prosto z jeziora, w końcu zapadła decyzja – jedziemy na weekend zjadać Podlasie. W ostatniej chwili wypadł nam ze składu kolega Paweł Kotwica, co mocno zaważyło na naszych planach, bo pojemności jego żołądka nie sposób przecenić. Ostatecznie na Podlasie zamiast w czwórkę udaliśmy się we trójkę, wzmocnieni przez kolegę Tomasza Walutę.
Pierwszym przystankiem na trasie była polecana przez Was (dziękuję!) Pierogarnia Tykocińska. Znajdziemy ją w urokliwym domku na Placu Stefana Czarnieckiego w Tykocinie.

Lokal jest malutki, a wszystkie dania robione dopiero po złożeniu zamówienia, więc zwykle trzeba poczekać. Tak, tak – tutaj nie zjecie mrożonych pierogów, każda porcja lepiona jest i gotowana na zamówienie.


Menu nie jest zbyt obszerne, ale bardzo smakowite.


Zaczęliśmy od napojów i zupy. Odpuściliśmy napoje koncernowe, decydując się na kapitalny kwas chlebowy z kija i doskonałą Pigwoniadę (dostępne są trzy smaki).


Chłodnik niestety już się skończył, zdecydowaliśmy się więc spróbować rosołu grzybowego z pierożkami pielmieni (12 zł). Rany, jaki to był sztos! Mocny, wyrazisty klarowny wywar pełen smaku i aromatu leśnych grzybów, których duże kawałki znajdziemy w zupie plus trzy pierożki z soczystym, idealnie doprawionym mięsem. Bierzcie bez zastanawiania!



No to pora na pierogi. W karcie mamy pierogi z wody, smażone i pieczone. Nie można niestety wziąć miksa, ale ostatecznie miał to być nasz pierwszy posiłek na Podlasiu, więc poszliśmy na całość.
Najpierw pół porcji (pół, bo tyle zostało na kuchni farszu) Pierogów na zapiecku (17 zł). To kapitalne, pieczone w piecu pierogi nadziewane swojską kaszanką podawane z sosem chrzanowo – musztardowym. Pyszne ciasto, pyszny farsz, pyszny sos.


Czebureki z mięsem (2 szt./17 zł) podane z sosem chrzanowym również pycha. Chrupiące ciasto, soczyste nadzienie, mocny w smaku sos. Warto.


Kibiny podane z sosem jogurtowo czosnkowym (17 zł) wyglądały jak małe bułeczki. Świetnie doprawione nadzienie, bardzo dobre ciasto i bardzo dobry sos. Zajadaliśmy aż nam się uszy trzęsły.


Pierogi po tykocku z kaszą jęczmienną, twarogiem i cebulką z okrasą z boczku (15 zł) to już pierogi gotowane. Sprężyste ciasto, doskonale doprawiony farsz i soczyste skwarki – spróbujcie koniecznie!


Prawdziwą petardą smakową okazały się Pierogi z kozim serem i ziemniakami z okrasą z papryki (20 zł). Takie stuningowane ruskie. Kremowe nadzienie, w którym czuć zarówno dobry ser, jak i ziemniaki, a papryka w stylu lekko pikantnej salsy podkręca smak pierogów. MUSICIE ich skosztować!


Koniec… A nie, jaki koniec? Być na Podlasiu i nie zjeść kartaczy? Nie ma opcji! W menu wypatrzyłem Pyzy tykockie w okrasie boczkowej (16 zł) i oczywiście natychmiast zamówiłem. To był dobry ruch, bo pyzy miały ciasto delikatne jak chmurka, lekko kleiste, a nadzienie z mięsa okazało się nie tylko soczyste, ale i doskonale doprawione. Sztos.



Do pyz zamówiłem sobie Podlaską kapustę w zalewie (6 zł) i był to bardzo dobry wybór.
Podsumowując: Od stołu ledwo się wytoczyliśmy, najedzeni po pachy i szczęśliwi. Rachunek również wprawił nas w dobry nastrój, bo biorąc pod uwagę wielkość porcji i smak jedzenia okazał się nad wyraz przyjazny. Jeżeli będziecie jechać na Podlasie od strony Warszawy, to będziecie przejeżdżać przez Tykocin. Zaplanujcie sobie postój na dobre pierogi w Pierogarni Tykocińskiej, nie pożałujecie.

Więc jeszcze tylko rzut oka na Zamek i bociany…




… i lecimy dalej. Naszą bazę wypadową założyliśmy w Augustowie, gdzie zjadłem bodaj najlepsze fish & chips w życiu. Ale o tym opowiem w kolejnej recenzji.
Pierogarnia Tykocińska – Plac Stefana Czarnieckiego 11, 16-080 Tykocin
Facebook – https://www.facebook.com/pages/Pierogarnia-Tykocin/339766223104488