NOCE I DNIE ZE STREET FOODEM W WARSZAWIE - Street Food Polska
close

NOCE I DNIE ZE STREET FOODEM W WARSZAWIE

0udostępnień

Królestwo rurek, wystylizowanych bród, prosecco i jajek w majonezie po dychę sztuka. Tak wygląda jedyne w stolicy miejsce, gdzie można skubnąć street foodu. Lepszego, gorszego, ale przynajmniej zlokalizowanego pod jednym dachem. Koszyki.

Do teraz. Bowiem w sobotę 21. stycznia doszła kolejna miejscówka. Egalitarna, nastawiona tym razem na każdego klienta, sąsiadująca z dawną Pieksą, późniejszym CDQ/SDQ, położona w pustych ogromnych halach przy ulicy Burakowskiej 14 nieopodal Arkadii w Warszawie.

Kto stoi za tym pomysłem? Ktoś, kogo cenię za profesjonalizm i spokojne podejście do biznesu, organizator zlotów ekologicznego street foodu i wielu innych inicjatyw jedzeniowych, czyli Ewa ze swoją ekipą. Szykowali się od kilku miesięcy, dopieszczali pomysł, myśląc nie tylko o naszych żołądkach ale także o kulturze wysokiej i… długich brodach. Pod marką BURAKOWSKA 14 powstały więc Noce i Dnie, czyli street food court dla weekendowych smakoszy,

kameralne nieme kino Laterna Magica z muzyką na żywo i…

Barber Garage, gdzie nawet w środku nocy można zadbać o męski zarost na imprezę. Jest także Teren Otwarty – przestrzeń wykorzystywana przez artystów (obecnie wernisaż obrazów Marty Zielińskiej).

Są też weekendowe Targ Rolny z ekologicznymi produktami oraz Targ Ryb i Owoców Morza.

Ogrzewanie na zewnątrz zapewniają prawdziwe koksowniki, atmosferę wewnątrz – nienachalna muzyka (wiecie, że nie znoszę radosnej twórczości przypadkowych DJ-ów), dobrze zaopatrzony bar i kilkanaście stoisk z jedzeniem, już dość ciekawie dopasowanym poziomem i różnorodnością do oczekiwań głodomorów.

Noce

Miejsce na razie działa od piątku do niedzieli. Bifor-after, dobre piwa kraftowe serwowane przez food trucka Inne Beczki. Tu możesz przekąsić, popić i poczekać na resztę ekipy przed weekendowym melanżem lub zakończyć wieczór. Mimo, że organizatorzy zapewniali, że NiD będą czynne od 15:00 tylko do godziny 2:00, już weekend otwarcia z tańcami na stołach około czwartej nad ranem powinien zweryfikować te ostrożne plany.

Dnie

Sobotnie i niedzielne poranki to na Burakowskiej czas zakupów. Świetne wędliny z małych masarni, jedne z najlepszych bagietek na żytnim zakwasie, warzywa z ekologicznych plantacji, ryby wędzone i świeże… i setki innych produktów. Oczywiście można tu także zjeść śniadanie (na razie od 12:00), bo większość street foodowców deklaruje taką opcję lub modyfikacje swoich dań. Zajęcia dla dzieciaków? Kino? Też są. Niby drobiazg a jednak pozwala na chwilę oddechu a później na spokojną konsumpcję przez wszystkich członków rodziny.

Zgłodnieli?

No to przegląd części z pierwszych stoisk. W przeciwieństwie do Koszyków tutaj możliwości zmian wystawców nie będą ograniczane. A zatem to klienci sami zdecydują, czy odpowiada im dany rodzaj kuchni i poziom jej serwowania. A w przypadku, gdy jakość spadnie, nastąpi to co powinno, czyli dobra zmiana. Już jest lista rezerwowa, poprzeczkę ustawiono dość wysoko. I dobrze. Jako ekipa Street Food Polska tylko przyklaskujemy Ewie i mocno trzymamy kciuki za jej determinację. Mamy paru faworytów ale przy takim wyborze każdy może znaleźć bez problemu swoich.

Na początek klasyka, czyli burgery. Jedyne stoisko reprezentowane jest przez ekipę Buła i Spóła, weteranów food trucków i BioBazaru. Czym zaskakują? Zupełnie nową ziemniaczaną bułką, wypiekaną tylko dla nich z użyciem prawdziwego miodu. Jest bliska perfekcji, chrupiąca , sprężysta, świetnie spaja burgera, co w połączeniu z mięsem, które od wielu miesięcy trzyma wysoki poziom gwarantuje naprawdę niezłe wrażenia.

W menu klasyka, ale zawsze chętnie przyjmą nietypowe życzenia. Dwie nagrody na warszawskich zlotach gwarantują, że tu na jakości się nie oszczędza. Kilkaset porcji w jeden wieczór to też żadne wyzwanie. Zarówno pierwszy jak i ostatni burger smakuje tak samo idealnie.

Kolejny weteran i wzorzec street foodowego metra to Falafel Bejrut prowadzony świetną ręką przez Mahmouda (zwanego Majkiem). To trzeci lokal serwujący falafel, hummus i tradycyjne dania kuchni Bliskiego Wschodu. Ma swoich fanów, głównie wśród wegetarian i wegan, ale i my nie odmawiamy sobie skosztowania czegoś nowego zawsze jak jesteśmy w pobliżu.

Tym razem był grany nowy hummus o smaku brokułowo-awokado z ostrością przekraczającą lekko moje możliwości. Oprócz tego tabbouleh i faszerowane liście winogron. Według większości foodies to nadal najlepszy falafel w mieście.

Po kuchni libańskiej przyszedł czas na ramen. Po raz pierwszy udało się nam skosztować wersji przygotowanej przez Omami, która zawierała bardzo wyrazistą nutę sosu rybnego. Dla wielbicieli kolagenu w płynie obowiązkowy punkt programu.

Tare zupełnie inne niż w Tekedzie, od której ramenu jestem uzależniony (zwłaszcza od jego nowej odsłony). Obecność jajek ajutsuke bardzo chwalebna, pozostałe dodatki równie prawilne. Menu krótkie, ale bardzo różnorodne jeśli chodzi o smaki.

Przejdźmy do nowości i mojego odkrycia, czyli Pizza Lunga.

24-godzinny zakwas, później powolne wyrastanie i spora ilość napowietrzonego ciasta pełnego pysznych włoskich dodatków. Placek w kształcie prostokąta pochodzący z Verony i chrupiący cienki spód gwarantują, że się zakochacie w tym daniu. Ceny przystępne, kompozycje proste.

Jest zwykła margherita z mozarellą buffalo ale za to w dwóch wersjach – ciastem zwykłym i z mąki konopnej. Ta ostatnia dodaje nowych doznań… oczywiście wyłącznie kulinarnych i zaskakuje ciekawym smakiem. Inna wersja pizzy zawiera salsicię, kolejne prawdziwe salami, świeże pomidory różnych gatunków. Na następne weekendy właściciele zapowiadają także włoską mortadelę i prosciutto. O swoich plackach mogą opowiadać godzinami. Widać, że kochają to, co robią a my cieszymy się, że kolejni wariaci dołączyli do warszawskiego street foodu.

Tex-mex ma również swoją reprezentację w Nocach i Dniach. To także udziałowcy całego przedsięwzięcia, czyli Eat On The Street.

Pokonali bardzo długą drogę od lunch trucka na warszawskim Mordorze, który nie zawsze spełniał moje oczekiwania, dopracowując swoje dania i skupiając się na amerykańskiej klasyce  na którą czeka wielu amatorów. Moim zdaniem trafili idealnie. Raptem cztery-pięć pozycji w menu, ale dania dopracowane i tabaka na wydawce niestraszna ? . W sobotnią noc bili rekordy sprzedaży i od każdego słyszałem, że naprawdę warto było czekać. Pełny szacun.

A na śniadanie ich autorska koncepcja pankejków, która bardzo przypadła mi do gustu ?

Na zakończenie jeszcze rzut okiem na kuchnię Indii i Wietnamu. Restauracja Ganesh z licznymi eintopfami oraz Pitaya prowadzona przez Wietnamczyków z niezłą zupą pho. Co prawda oba miejsca zasługują na osobne recenzje SFP naszych kolegów zakochanych w kuchni azjatyckiej, ale przynajmniej na pobudzenie apetytu dajemy Wam zajawkę z bogatej oferty.

Pozostałych wystawców pierwszego weekendu, czyli Warung Jakarta specjalizującą się w kuchni indonezyjskiej, Real Greek z pitami i souvlakami czy Mr. Wurst z niemieckimi kiełbaskami z grilla będziemy testować za tydzień. Razem z wami.

Jak widzicie jest w czym wybierać i co oceniać. Zwłaszcza do tego ostatniego Was mocno zachęcamy. Jeśli ma to być fajne miejsce, dajcie znać organizatorom, jakiej jakości oczekujecie i które kuchnie spełniają Wasze kryteria.

Twórcom jeszcze raz gratulujemy świetnego startu i mocno trzymamy kciuki za nowy koncept. Wraz z tutejszymi hipsterami ?

Kaszpir

Noce i Dnie – Burakowska 14 01-066 Warsaw

Facebook: https://www.facebook.com/warszawskienoceidnie/

Street Food Polska Festival w Rzeszowie – fotorelacja

Chochla – ukryty skarb Wrzeszcza

Dodaj komentarz