Jakoś tak ostatnio największą estymą w street foodzie darzę kuchnię azjatycką. Pho i banh mi od Viet Street Food czy ramen z Akity mógłbym jeść na okrągło. Teraz do listy umiłowanych trucków dopisuję jeszcze jednego – serwującego dania kuchni tajskiej My Little Thailand.
Pod PKiN udało mi się zjeść od nich tylko jedno danie – wieprzowinę smażoną z chili. Ta jedna potrawa obudziła moją czujność – oooo… coś nowego i fajnego, trzeba zapamietać i przy najbliższej okazji jeszcze u nich zjeść. Okazja trafiła się w Kaliszu podczas zlotu food trucków.
Zacząłem od Czerwonego curry. Gęste, lekko pikantne, posypane świeżą kolendrą. Od siebie dodałem łyżeczkę pasty chili.
Świetnie smakowało! Wyraziste, gęste, ostre, bo wzmocnione pastą chili. Kurczak mięciutki a pędy bambusa chrupały. Kolendra kapitalnie podkręca smak. Sycące, bo oprócz kurczaka i bambusa znajdziemy tam także ryż.
Kolejnym zamówionym daniem był Kurczak w tajskiej bazylii. Smażone krótko w woku kawałki kurczaka, fasolki, tajskiej bazylii oraz chili smakują obłędnie. Dodatkowo posypałem całość orzeszkami, które stanowiły ciekawy element smakowy i (razem z fasolką) chrupiącą przeciwwagę dla mięciutkiego mięsa. Jest to bardziej pikantne od curry, jedząc dość mocno się spociłem, co przy panującym upale dobrze mi zrobiło. Bardzo aromatyczne i obłędnie dobre.
Koło Smażonego azjatyckiego szpinaku wodnego chodziłem dwa dni. No bo jak to, 16 zł za garść zielska? Ale ponieważ zwykły szpinak bardzo lubię, a azjatyckiego jeszcze nie jadłem postanowiłem spróbować. I bardzo dobrze, żałowałbym gdybym sobie odpuścił. To jest po prostu pyszne!
Nie bardzo wiem, jak to opisać – wilgotne, soczyste, świeże, pikantne, chrupiące… Kurcze, trzeba samemu spróbować. Serio, to kolejne wegetariańskie danie, które mógłbym jeść na zmianę z mięsem.
Na koniec spróbowałem jeszcze Krewetek smażonych w paście chili. 10 dużych krewetek leci do woka z pastą chili i papryką. I sosem rybnym dla wyciągnięcia smaku. Przed podaniem jeszcze garść kolendry i troszkę orzechów i jemy.
Danie jest oczywiście pikantne, znowu się spociłem, ale po raz kolejny MLT udowodnił, że na się na rzeczy. Ta pikantność nie zabija smaku, raczej go podkreśla. Ryż łagodzi ostrość, a całe dani jest pyszne i bardzo wyraziste. Zarówno w smaku, jak i w zapachu. Dla mnie bomba.
Podsumowując: jeśli szukacie dobrych tajskich dań – odwiedźcie My Little Thailand. Jeśli chcecie zjeść w food trucku coś kompletnie innego – odwiedźcie My Little Thailand. Jeśli lubicie dania pikantne, ale takie, gdzie pikantność nie zabija smaku – odwiedźcie My Little Thailand. Jeśli lubicie aromatyczną kuchnię azjatycką – odwiedźcie My Little Thailand. Jeśli jeszcze nie próbowaliście niczego od My Little Thailand – na Boga, koniecznie ich odwiedźcie! Street Food Polska poleca!
Facebook – https://www.facebook.com/MalaTajlandia/