Zrobiliśmy sobie wycieczkę do Krakowa. Z tej okazji postanowiłem wpaść do dwóch miejscówek, których dawno nie odwiedzałem i sprawdzić, co się zmieniło.
Najpierw Moaburger, w którym ostatni raz jadłem w styczniu 2013 roku. Kiedyś ich burgery robiły na mnie duże wrażenie, 200 g mięsa nie było wtedy tak często spotykane, nie była to też najtańsza miejscówka.
Rzut oka na menu:
Ceny spoko. Obecnie 20-25 zł za burgera to cena standardowa (przynajmniej w Warszawie, gdzie najczęściej burgery jadam), choć jak pamiętacie, Michał Turecki udowodnił, że w Krakowie można zjeść dobre burgery w cenie dużo niższej. A więc zamawiamy.
Żona wzięła Goat Cheese (16 zł), czyli opcję wege z kozim serem:
Bułka mniejsza niż w standardowych burgerach w Moa. Kanapka nie wyglądała na jakieś cudo, wręcz obawiałem się, że może być kiepsko, a tu zaskoczenie – jest bardzo smaczna. Ser gorący, ciągnął się jak powinien, do tego naprawdę smaczny i doskonale współgrał z dodatkami warzywnymi i sosami.
Starsza córka zamówiła The Classic + cheese (18 zł) z mozarellą. Moim zdaniem nie był to dobry wybór, bo całość smakowała zbyt łagodnie. Brak mi było jakiegoś wyraźnego przełamania.
Dla siebie wziąłem Cheese and bacon (21 zł). Zdecydowałem się na ser edam.
Po wywaleniu nadmiaru sałaty i pomidora było naprawdę nieźle. Mięso (mimo iż nikt o stopień wysmażenia nie pytał) różowe w środku, tak jak lubię. Dobry sos majonezowy, pikle i dobrze wysmażony bekon idealnie zagrały z mięsem. Bułka średnia, już przy pierwszej wizycie w Moa nie stałem się jej fanem. Ogólnie całość oceniłbym na 4 w pięciostopniowej skali.
Najlepszy okazał się Surf & Turf (27 zł) zamówiony przez syna.
Nie tylko świetny sos, ale przede wszystkim doskonałe połączenie smakowe wołowiny i grillowanych krewetek. Naprawdę doskonale to zagrało i po wywaleniu 3/4 sałaty, tego burgera bezapelacyjnie uznaliśmy najlepszą kanapką naszego zamówienia.
Na koniec fakap. Frytki zamówione dla Basi.
Tłuste, niesmaczne, niemal w stanie nienaruszonym wylądowały w koszu.
Podsumowując: dwa lata temu uznałbym Moa za miejsce do którego specjalnie będę wracał. W tej chwili ich burgery to dla mnie średnia półka. Niezłe, ale tylko niezłe.
Po południu udaliśmy się na ulicę Św. Wawrzyńca by zjeść w Sami Am-Am. Dania podawane na talerzu smakowały mi tam średnio, ale wersje street foodowe jak najbardziej zachęcały do kolejnych odwiedzin. Lokal nabity, kolejka spora, ale dzięki sprawności obsługi nie czeka się dłużej niż 5-7 minut.
Syn zamówił manekish (10 zł) z serem halloumi, niestety sera brakło, więc wziął ze szpinakiem:
Ciasto pyszne, gorące i chrupiące, szpinak doprawiony po syryjsku, świetnie to komponowało się z sosami.
Dla siebie zamówiłem baraninę w syryjskim chlebie (16 zł).
Pierwsze kęsy zwiastowały, że będzie dobrze. Ciasto gorące, chrupiące, pikle i sałatki doskonale dobrane.
I teraz największe zaskoczenie – poprzednio w chlebku dostałem klasyczne paski mięsa, tym razem w środku znalazł się wałek mielonego mięsa. Przyznam, że zmiana zdecydowanie na plus – mięso nie tylko jest soczyste, ale i doskonale doprawione, odbiegające smakiem od typowych tureckich kebabów. Wcześniej czytałem w recenzji Michała, że wypada dobrze, teraz osobiście przekonałem się, że jest to pyszne. Moim zdaniem jeden z najlepszych kebabów, jakie jadłem.
Kebab popijałem pysznym ajranem (5 zł).
Podsumowując: Sami Am-Am nadal trzyma poziom, jeśli chodzi o dania street/fast food. Powrót (ostatnia wizyta w październiku 2013) bardzo udany i podczas kolejnej wizyty w Krakowie z przyjemnością wpadnę jeszcze raz.
Moaburger – Mikołajska 3, 31-000 Kraków
Sami Am Am Oriental Food – ul. św. Wawrzyńca 27, Kraków
Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/samiamam.kuchnia.syryjska