We wrześniu we Wrocławiu otwiera się pierwsza restauracja szwedzkiej sieci Max Burgers. Z tej okazji wspólnie z kilkoma blogerami i blogerkami (m.in. Jaja w Kuchni, FroBlog, Restaurantica, Madame Edith) oraz dziennikarzami poleciałem do Sztokholmu na press trip. Poznaliśmy najważniejsze osoby w firmie – prezesa Richarda Bergforsa i wiceprezesa, jego brata Christophera, synów założyciela sieci. Richard ma pasjonujące hobby, jeździ po całym świecie szukając smaku burgera idealnego :) Możecie obserwować jego wędrówki na Instagramie – @burgerspotting.
Mieliśmy także okazję zdegustować kilka pozycji z tego eko fast foodu. STOP. Jak to – eko fast food? Ano tak to – Max Burgers to sieć szwedzka. A Szwedzi są mega zakręceni na punkcie ekologii. Objawia się to chociażby doliczaniem w sklepach kilku koron za plastikową butelkę czy ogromną ilością hybrydowych aut na ulicach. Max Burgers idzie zgodnie z tym trendem. Spójrzcie na menu – tam, gdzie inne sieci podają liczbę kalorii, jaką dostarczamy organizmowi jedząc posiłek, Max Burgers podaje… emisję CO2!
W 2008 roku sieć podjęła decyzję, że jako rekompensatę za emisję CO2 będzie sadzić drzewa w Afryce. Do tej pory posadzili ich już ponad 1.4 miliona!
No dobra, do rzeczy. Wiemy już, że Max idzie w ekologię i traktuje to bardzo poważnie. A jak się to ma do jedzenia? Czy miłość do ekologii nie przesłoniła aby tego, co najważniejsze – jakości jedzenia? O tym poniżej.
Prosto z lotniska autokarem pojechaliśmy do lokalu w Marsta. Lokal urządzony jest z typową skandynawską powściągliwością:
Oprócz zamawiania przy kasie, korzystać można także z kiosków:
Na stołach papierowe menu:
Na start wjechały przystawki – mozzarella stix, skrzydełka, jalapenos faszerowane serem, nuggetsy. Do picia wody mineralne, zwykła i smakowe:
Te małe pojemniczki to sosy. I powiem Wam, że robią one gigantyczną robotę. Są niesamowicie smaczne. Totalnie inne od tych, które znacie z obecnych w Polsce sieciówek.
Skrzydełka w chrupiącej, lekko ostrej panierce wymiatają:
Podobnie jak jalapenos, pikantne, pełne lejącego się sera:
Nuggetsy też niczego sobie:
Pora na kanapki. Oprócz klasycznych burgerów, Max Burgers ma serię kanapek Grand Delux. Są większe, droższe i pakowane w pudełka. Jako pierwszy zajechał Grand Deluxe Chese’n’Bacon. Tostowana bułka Frisco, mięciutka, sezamowa, klasyczna. W środku wołowina, wędzony bekon, cheddar, pomidor, czerwona cebula, sałata lodowa i sos Max:
Jak widzicie bekon nie jest w plastrach, tylko grubszych, soczystych kawałkach. Oczywiście jesteśmy w sieciówce, więc mięso wysmażone jest well done, ale kompletnie w niczym to nie przeszkadza. Burger jest bardzo soczysty i pyszny. Sos original Max kapitalnie smakuje i wyróżnia tego burgera spośród innych sieciowych burgerów.
Następny był Grand Deluxe Spicy Chicken. W bułce typu brioche znajdziemy solidny kawałek fileta z kurczaka, w pikantnej panierce, sałatę, pomidora i majonez:
Jak nie przepadam za panierowanym kurczakiem w kanapkach, o bułkach brioche nie wspominając, tak ten burger naprawdę mi smakował. Przede wszystkim jest naprawdę pikantny i bardzo soczysty.
Pora na Salad Wrap Burgera. To coś dla tych, którzy nie mogą jeść pieczywa lub chcą ograniczyć węglowodany:
Zamiast bułki mamy liść sałaty. A w nim wołowinę, cheddar, pomidora, czerwoną cebulę i dressing. Osobiście wole jednak bułkę, ale pewnie sportowcy będą zadowoleni.
Było mięso, pora na wege. Najpierw Crispy Mexican. Tostowana brioszka, a w niej kotlet z fasoli, ser Pepper Jack (moim zdaniem jeden z najlepszych serów do burgerów), sałata, czerwona cebula, ogórek i pikantny dresing:
Całość bardzo smaczna i soczysta.
Miłośnikom sera przypadnie pewnie do gustu Halloumi. Uwaga, jest ostro! Oprócz grilowanego sera halloumi znajdziemy tutaj także salsę jalapeno, pomidora, sałatę i czerwoną cebulę oraz majonez. Kapitalna propozycja, która bardzo przypadła mi do gustu:
Teraz najlepsze wege jakie jadłem. Serio. A właściwie powinienem napisać – najlepsza wegańska kanapka, jaką jadłem. Obłędnie pyszna, pikantna i soczysta. BBQ Sandwich:
Nie wiem, jak oni to robią, ale po pierwszym gryzie byłem przekonany, że to mięso. Tak dobrze doprawionej soi jeszcze nie jadłem. Pokrojona w plastry, w towarzystwie jalapenos, sałaty, czerwonej cebuli i wegańskiego majonezu. Jezu, ależ to było dobre! Kiedy Max wreszcie wejdzie do Polski, będę tę kanapkę zamawiał często.
Drugiego dnia odwiedziliśmy siedzibę główną Max Burgers w Sztokholmie. Masę wiedzy na temat sieci i jej misji oraz produktów dostarczył nam Kaj Torok, a główny szef kuchni Maxa – Jonas Martensson zaprezentował nam trzy kanapki, które pojawiają się menu Maxa sezonowo. Opis tego co wyprawiał na kuchni pozostawiam pozostałym blogerom, myślę, że Marcin z Jaj w kuchni nagrał sporo materiału i wkrótce będziecie mogli to u niego obejrzeć.
Pierwszy był burger, który powstał jako hołd dla klasycznych amerykańskich burgerów. W tostowanym chlebie znalazła się wołowina, ser, świeże (!!!) jalapenos, czerwona cebula i sosy:
Powiem Wam, że to była jedna z najlepszych kanapek, jakie jadłem. Prosta, pikantna, wyrazista. Będę na nią polował, bo mam nadzieję, że i w Polsce pojawi się jako pozycja sezonowa.
Następny był burger Way out Halloumi, nazwany tak na cześć festiwalu, na którym Max Burgers zawsze mają swoje stoisko. Ta pozycja także godna jest uwagi, bo znajdziemy tutaj aż dwa plastry tego świetnego sera i kawałki awokado:
Na koniec kolejny wegeburger. Tym razem z panierowanym kotletem sojowym i świeżą kolendrą. Masą świeżej kolendry:
I znowu nie wiem, jak oni to zrobili, ale ta soja jest po prostu bombowa. Pychota!
Przed wylotem skoczyłem jeszcze do Maxa na lotnisku. I tu rozegrał się mały dramat. Miałem ogromną chęć na cheese fries, ale okazało się, że oferta na lotnisku nie jest tak rozbudowana jak w lokalach i niestety frytek z serem nie ma :/ Plułem sobie w brodę, że nie zamówiłem ich pierwszego dnia podczas wizyty w lokalu. No cóż, trzeba będzie poczekać do września. A frytki mają kapitalne, o czym zapomniałem napisać wcześniej. Są długaśne i soczyste i robione z ziemniaków ze skórką. No nic, na otarcie łez zamówiłem Grand Deluxe Triple Cheese:
O tak! Trzy sery – Pepper Jack, Cheddar i Emmentaler, wołowina, czerwona cebula, piklowy ogórek i dresing kreolski. Wyłem ze szczęścia.
Więc jeszcze oferta sezonowa – Grand Deluxe Steak’n’Bacon.
Fenomenalny! Soczysty, pikantny i wyrazisty. Idealne zwieńczenie wyjazdu.
O czymś zapomniałem? Tak, szejki. W menu są trzy – czekoladowy, truskawkowy i banan z fudge, czyli krówką. Tego ostatniego nie próbowałem, ale czekolada i truskawka rządzą!
Podsumowując: wyjazd był dla mnie bardzo udany. Wcześniej sieć tę znałem tylko z krótkiej recenzji Michała Tureckiego, teraz mogłem sam popróbować ich oferty. Cenowo pozycjonują się nieco wyżej niż McDonald’s i Burger King, ale wiem, że polskie ceny będą na pewno niższe niż szwedzkie, zapewne zbliżone do ofert Maestro Burgers i Create Your Taste McDonald’s. Moim zdaniem jeśli utrzymają tę jakość, jaką prezentują u siebie, mogą bardzo pozmieniać rynek sieciowych fast foodów w Polsce. Kapitalny smak, bardzo szeroki wybór kanapek, duża oferta dla wegetarian i kapitalne sosy – musicie tego spróbować! Ja niecierpliwie czekam na otwarcie pierwszego, a potem następnych lokali w naszym kraju. Oj, będzie się działo!
Polski profil Max Burgers na Facebooku: https://www.facebook.com/maxburgerspolska/
P.S. Dziękuję agencji Hill + Knowlton Strategies Poland za zaproszenie i atrakcje towarzyszące wyjazdowi.