To miejsce ukryte. Gdybym nie wiedział czego szukam i gdyby nie ludzie przy stolikach na zewnątrz, to pewnie przeszedłbym tamtędy nie zwracając uwagi. Ale Mateusz ze Schabowego bardzo mi Krem na śniadania polecał, więc wbiłem adres w googla i pojechaliśmy. Faktycznie, lokal kompletnie nie oznakowany, żadnego szyldu, żadnych naklejek na szybach:
A w środku i na zewnątrz wszystkie stoliki zajęte. Miejsca bowiem niewiele, na szczęście obsługa jest bardzo miła i pomocna i mogliśmy skorzystać ze stolika zarezerwowanego na póżniej. Ufff… łapiemy menu, jednocześnie przyglądając się otwartej kuchni:
Mateusz namawiał mnie na bagietkę z rostbefem, wizualnie bardzo kusiły tosty Madame Croq, ostatecznie zdecydowaliśmy się na sałatkę Vege i Talerz z wędlinami, do którego domówiłem sadzone jajko.
Sałatka Vege to sałata, rukola, kasza, papryka, bakłażan, cukinia, pomidory, pietruszka, cytryna. Wyglądała i pachniała bardzo dobrze, bo obok świeżych warzyw (pomidor, sałaty) znajdziemy tu także warzywa z patelni. Porcja jest duża, a dzięki kaszy bardzo sycąca, chociaż nie pozostawiająca ciężaru na żołądku:
Mój talerz, nie ukrywam, był zdecydowanie atrakcyjniejszy. Nie ma to jednak jak dobre wędliny i jajka na śniadanie. A w skład talerza wszedł genialny domowy pasztet, idealnie doprawiony, soczysty i po prostu pyszny, świetny, lekko krwisty, sprężysty rostbef, doskonała szynka serrano, francuskie piklowane mikroogórki i rewelacyjny chleb na ciepło:
Pajdy chleba solidne, jak dla żniwiarza, posmarowane masłem, które topiło się na gorącym chlebie pachniały i smakowały bosko. Chleb przydał się także do wycierania jajka.
Podsumowując: gdyby nie to, że prosto ze śniadania szliśmy na food trucki, na pewno ten post byłby dłuższy, bo wziąłbym jeszcze co najmniej jedną pozycję z menu. Ale na pewno podczas kolejnego pobytu w Warszawie odwiedzę to miejsce. Jedzenie pyszne, więc jeśli szukacie dobrej miejscówki na śniadanie – wpadnijcie do Kremu. Naprawdę warto!
Krem – Śniadeckich 18, Warszawa