Dzisiaj Kraków. Plany na odwiedzenie kilku lokali zostały niestety spalone. Udało się znaleźć miejsce, które z zewnątrz wcale nie zachęca. Ja jak zawsze musiałam wstąpić właśnie tam, gdzie jest loteria – milion w smaku lub gorycz przegranej.
Wstępując w progi na pozór malutkiego lokalu z jednym okienkiem, okazuje się, że posiada 4 sale. Dwie na dole, kolejną na półpiętrze i ostatnią na kondygnacji wyżej. Zasiadam i analizuję menu.
Decyzja pada na zupę charczo oraz cebulową, czmeruli i chinkali plus dodatkowy szpinak.
Czekadełko po chwili zostaje podane. Jest nim bułeczka Szoti i trzy sosy. Patrzę w kokiliki i myślę „WTF? W gruzińskiej restauracji jestem przecież”. Keczup, keczup – majonez i majonez – czosnek, a ten ostatni tak silny, że przy rozmowie zabija swoim aromatem również innych. Sosy istnie regionalne czyli polskość na Kaukazie. Bułeczka poprawna. Ciepła i przypieczona.
15 minut i zupa cebulowa podana. Próbuję. Powitał mnie jak zawsze fake. Przy brzegach talerza zupa parzy, a w środku zimna. Zwróciłam obsłudze i powiedziałam, że zbyt wysoka temperatura w mikrofali i za krótki czas podgrzewania. Oczywiście „Przepraszamy” i zabrana z powrotem na kuchnię. Po powrocie została podana poprawnie. Ciepła i na nowo zrobiona. Więcej w niej było czuć ziemniaka jak cebuli. Nazywając ją zupą ziemniaczaną z cebulą wyjściem było by lepszym. Poprawna w smaku, grzanki chrupiące, ser dobrej jakości.
W międzyczasie zupa Charczo się zjawiła i została moim faworytem. Pikantna, mięsko wołowe mięciutkie. Jak nienawidzę pomidorówki to taką mogę jeść ze smakiem.
Czmeruli wkracza do degustacji. Ziemniaczki opiekane, zrobione z świeżych ziemniaków dobre. Szpinak również nie mrożony, z nutką czosnku. Bez fajerwerków, ale smakował mi bardzo. Teraz ten biały kleks z górką ugarnirowaną papryką… Sam widok złorzeczy. Przechodząc do próby smakowej kurczaka skrytego pod mazią bezpłciowej śmietany zaciągniętej mąką. Dobieram się do nieświeżego kawałka udka mającego minimum 5 dni. Masakra.
Chinkali + dodatkowo szpinak. Spodziewam się w takiej restauracji poziomu smaku taki jak zastaję w Gaumarjos. Niestety klapa. „Pierożki” już wizualnie oceniam jako mające toporne i grube ciasto. Potwierdza to próba smakowa. Farsz mięsny jak cement. W smaku przebijała się nutka przypraw. Bulion też był. Jednak to danie przypomina cement w betonie z niewydrenowaną wodą.
Gruzją w tej restauracji niestety nie pachnie. Jest to kolejne miejsce, które miało pomysł i chciało zachęcić nazwą. Dania kuchni w środku gruzińskie, a wykonane po polsku . Czy wrócę? Na zupę Charczo na pewno. Za niedogodności jakie spotkały mnie przy obiedzie, na rachunek dostałam 10% rabatu. Całość ok. 68 zł.
Zupa cebulowa – 400g – 8,90 zł
Zupa Charczo – 400g – 8,90 zł
Czmeruli – 19,90 zł
Chinkali – 420g – 18 zł
Szpinak – ok. 6 zł
Piwo z sokiem – 0,5l 9zł
Cola zero –0,2l 5,50 zł
Strona: http://www.chaczapuri.pl/page/open/id/175
Fanpage: https://www.facebook.com/gruzinskiechaczapuri?fref=ts