Jedzenie w Bułgarii. Część 1 – wprowadzenie. - Street Food Polska
close

Jedzenie w Bułgarii. Część 1 – wprowadzenie.

0udostępnień
21 listopada 20222630Przeglądy

Ja wiem, że cztery dni to za mało, żeby w pełni poznać daną kuchnię, ale i tak udało mi się sporo spróbować i poczynić pewne spostrzeżenia. I podzielę się nimi z Wami.

Zacznę od wspomnień. W Bułgarii byłem ostatni raz w 1987 roku, czyli jeszcze w czasach, kiedy świat dzieliła Żelazna Kurtyna. Zapamiętałem, że kuchnia bułgarska nie przypadła mi wtedy specjalnie do gustu. Zajadałem się chałwą i tanimi jak barszcz arbuzami, natomiast mięsa… Cóż, kultura grilla była wtedy w Polsce praktycznie nieznana. Codzienny obiad w postaci mnóstwa świeżych warzyw i grillowanych mięs dość szybko mnie znudził. Zresztą nie tylko mnie – zdecydowana większość wczasowiczów (mieliśmy wykupione obiady w niezłej restauracji w Burgas) po kilku dniach zaczęła utyskiwać, że zjadłaby coś smażonego, na przykład schabowego. I wtedy buchnęła wieść, że na 22 lipca, kiedy w Polsce przypadało święto państwowe, dostaniemy polski obiad ze schabowym! Wszyscy niecierpliwie przebierali nóżkami, śliniąc się na myśl, że już za kilka godzin zjemy wreszcie coś „normalnego”. Do dziś pamiętam miny przy stołach, kiedy podano drugie danie. Schabowy owszem był, tyle, że z grilla…

Od tamtej pory upłynęło mnóstwo czasu, grill zaczął w Polsce święcić sukcesy, a ja zastanawiałem się, jak teraz odbiorę bułgarską kuchnię. Leciałem tam z czystą głową, bez nastawiania się na cokolwiek. Jedyne co wiedziałem, to to, że chcę spróbować tradycyjnej bułgarskiej kuchni.

Pierwsze spostrzeżenie – kawa. I to dobra kawa. Wypijecie ją wszędzie, niezależnie czy to kawiarnia czy restauracja, buda z fast foodem czy stacja benzynowa. Nawet automaty vendingove z kawą stoją tutaj co kilkanaście metrów przed sklepami!

Spostrzeżenie drugie – kultura jedzenia poza domem. Niesamowicie rozbudowana, przypominały mi się USA, gdzie również praktycznie nikt nie gotuje w domu, tylko wychodzi do miasta. Od mieszkających w Bułgarii Polaków dowiedziałem się, że lekko ten trend spadł, bo i u nich ceny poszły w górę, niemniej wrażenie na mnie zrobił ogromne widok tłumów przesiadujących od rana do późnej nocy w lokalach. I to nie tylko w weekend!

To co napisałem wyżej kazało mi zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – kapitalne zagospodarowanie ogródkami zimowymi deptaka w Sofii. Właściwie każdy lokal wystawia stoliki na zewnątrz, ale ilość ogródków zimowych przyprawiła mnie o zawrót głowy. Są bardzo estetyczne, nie szpecą otoczenia, pasują do starej zabudowy, są pięknie oświetlone – aż chce się wejść i usiąść. Co za tym idzie – każdy wygrywa. Ludzie mają gdzie wyjść, bo nawet jak pada czy jest zimno można swobodnie usiąść i cieszyć się dobrym jedzeniem, kawą czy po prostu ciastkiem, nie przejmując się warunkami atmosferycznymi. A knajpy mają ruch, więc utrzymują zatrudnienie i płacą do miasta podatki.

Spostrzeżenie trzecie – grill. Jak pisałem na wstępie, kultura grilla jest tutaj bardzo rozwinięta. Kiedy wchodzimy do lokalu, lub przechodzimy obok lokalu z kuchnią bułgarską, czujemy zapach palonego drewna. I przypraw. Moje podejście do tego typu jedzenia już dawno zmieniło się na bardzo pozytywne, więc z radością korzystałem z okazji. Szaszłyki, kotlety, kiełbasy… Baranina, wołowina, kurczak, wieprzowina… To wszystko smakuje bosko, a pachnie obłędnie. Jeszcze tylko kieliszek… lub dwa… rakii na trawienie…

Spostrzeżenie czwarte – warzywa i sery. Nie pamietam, kiedy ostatnio zjadłem tyle warzyw, co przez te cztery dni. Ale smak tutejszych pomidorów, papryki czy ogórków jest po prostu niesamowity. Przypominały mi się czasy dzieciństwa i śniadania jedzone na wsi. A sałatki z warzyw posypane serem sirene to już w ogóle sztos. Bo i sery są tutaj świetne. Czy będzie to słony, biały sirene czy łagodny żółty kaszkawał – łkałem ze szczęścia.

Spostrzeżenie piąte – wypieki. Zakochałem się w banicy, czyli bułgarskiej wersji burka. Ciasto typu filo nadziane słonym serem lub szpinakiem, jedzone tutaj na śniadanie, tureckie gizeme, czyli cienkie placki również z nadzieniem, pirożek, czyli coś podobnego do naszego pączka… Jeśli lubisz takie rzeczy, to tutaj będziesz w raju.

Podsumowując: w kolejnych wpisach opiszę Wam trochę bułgarskiego jedzenia – od street foodu, przez typowe bułgarskie restauracje po fast food i wypieki. Stay tuned!

Monachium na weekend. Cz.2 – golonka, ziemniaki i piwo.

Jedzenie w Bułgarii. Część 2 – dużo ulicznych różności.

Dodaj komentarz