Żorż Ponimirski: powoli staję się fanem tego napoju. Bo w upalny dzień schłodzony cydr wchodzi mi lepiej niż piwo. I w przeciwieństwie do piwa nie czuję się po cydrze pełny. Kiedy więc wpadło mi w łapki parę zgrzewek cydru z Warki, nie wahając się ni chwili zadzwoniłem po kolegów celem przeprowadzenia degustacji.
Najpierw Warka Cider Premium, czyli jabłkowy. Smakuje faktycznie jabłkami, jest słodszy niż cydr z Meli Melum, schłodzony smakuje idealnie. Pijesz i nie czujesz alkoholu, mimo iż WCP zawiera go 4,5%.
Leciutko gazowany, smak określiłbym na półsłodki, świetnie gasi pragnienie pity schłodzony lub z lodem.
Warka Cider Premium Perry to z kolei wersja gruszkowa. Tego smaku byłem szczególnie ciekaw, bo do tej pory piłem cydry wyłącznie jabłkowe. Zawartość alkoholu identyczna z jabłkową wersją, czyli 4,5%.
W smaku czuć gruszkę, choć bardzo nienachalnie, osobiście spodziewałem się jednak mocniejszego smaku tego owocu. Jest chyba bardziej słodki niż jabłkowy, ale przy dobrym schłodzeniu ta słodycz nie przeszkadza (przynajmniej mnie nie przeszkadzała). Aromat gruszkowy dobrze wyczuwalny.
Ogromnym atutem obu cydrów jest cena. Na półce sklepowej mają kosztować 3 zł za butelkę, co powiedziałbym jest ceną idealną w stosunku do jakości. Póki co ciężko go w Kielcach znaleźć, najbliższy dystrybutor jest w Busku, ale mam nadzieję, że niebawem cydr z Warwinu zagości na półkach kieleckich sklepów na stałe. Dla mnie to idealna opcja na lato.
Paweł Kotwica: Jak już zaznaczałem w poprzedniej recenzji cydru, nie jestem jego znawcą, ale powoli staję się smakoszem. Ten z Warki był bodaj czwartym polskim, którego spróbowałem. Najbardziej smakował mi Meli Melum, choć według cydrolubów, są w Polsce produkowane zdecydowane lepsze. Warecki jest nieco słodszy niż Meli Melum (a ja ze słodyczy najbardziej lubię golonkę), ma od niego mniej wysublimowany i mniej jabłkowy smak, ale w sumie Warka Cider cieszył moje proletariackie podniebienie jako aperitif w upalne popołudnie. Na pewno smakowo bije na głowę cydr lubelski, i smakował mi bardziej, niż koncernowy Green Mill (ponoć produkowany, o zgrozo, z niemieckich jabłek…). W wareckiej wersji gruszkowej nie wyczuwam wiele gruszki, ale za tę cenę (sugerowana 3 zł!!!) nie mam większych zastrzeżeń.