close
Do Syta. Jak piszą, tak jest

Do Syta. Jak piszą, tak jest

0udostępnień

Zazwyczaj nie piszę recenzji żarcia ulicznego. Tak, popełniłem kilka tekstów dla SFP i jakieś tam ostrzeżenie dla fanpage. Jeśli już faktycznie piszę to albo o tym, że coś mnie zachwyciło albo przeżyłem duże rozczarowanie. Jeśli nikt z czytających nie pamięta moich poprzednich wpisów tutaj, to mam nadzieję, że tych kilka słów wstępu rozjaśni wam z jakim typem „recenzenta” macie do czynienia. Nie przedłużając przechodzę do treści

Niedziela. Od jakiegoś czasu chodziło za mną tagliatelle z pesto i doszedłem do wniosku, że to będzie idealny dzień na takie jedzenie. Człowiek nieco poobijany tygodniem i uciechami dnia poprzedniego, to idealnie przyjmie coś takiego przyjemnego i niezobowiązującego. No to cyk, do „biedry” po właściwie wszystkie składniki, bo poza oliwą nic nie ma w lodowce i… No właśnie! Zapomniałem, że od 2019 roku handlowa niedziela to właściwie taki jednorożec. Niby ktoś tam ją widział, ale niewiadomo gdzie, a jak już trafisz, to okazuje się to koń z przybitym zszywkami rogiem, bo sklep był otwarty do 13. No to cóż plan B.

Wróciłem do domu, siadłem przed kompem, wszedłem na jeden z tych portali co to da się żarcie zamówić i zaczynam przeglądać. To nie, tego już mam dość, tam się ciasto popsuło i chcą za placek milion cebulionów. Nagle patrzę a tam na jednej grafice jest dopisek „nowa”. W sumie czemu nie. Pizze w menu  dość klasyczne, co lubię bo jak zacznę się rozczytywać w wynalazkach, to może mi zejść do wieczora… w środę. Wybór pada na „Dracule” – sos pomidorowy, ser, oregano, szynka, boczek, salami, papryka pepperoni, pieczarki, a jako że uciechy dnia poprzedniego dały mi się we znaki od siebie dorzucam jeszcze do zamówienia kiełbasę. Tak co by mięso pozwoliło mi przezwyciężyć mój stan. A że znając życie jutro nie będę miał ani ochoty ani siły gotować, to biorę opcję 60 cm. Tak swoja drogą niezły przeskok z tagliatelle z Pesto na coś co mogłoby konkurować z „mięsnym jeżem” :D. 

Dowóz półtorej godziny. Szlag! Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Tak z drugiej strony co się stało z dowozem w 30 min? I gdzie są te kłamstwa z amerykańskich filmów „Pizza Joe! Dowieziemy zamówienie w 45 minut albo pizza jest gratis” i to w samym centrum Nowego Yorku. Dobra… niedziela, nie będę się wyzłośliwiał i tak dobrze, że dowożą.

Pan dostawca wyrobił się nawet przed czasem, wiec pokłony moje i mojego żołądka. Pudełko wielkie i aż się ugina od zawartości. Pan daje mi jeszcze 3 sosy. Nie zamawiałem, ale miło z jego strony. Otwieram pudełko i… Wiecie, jak wybierałem rozmiar 60cm to w głowie miałem mniej więcej taką wizję (po poprzednich razach zamawiając takie duże rozmiary): ciasto, sos, ser, kilka krążków salami (zdecydowanie za mało na takę pizzę), 2 pieczarki, może 4 krążki papryczki pepperoni (zdecydowanie za mało żeby pizza była ostra). Wiecie, taki standard. No to jeszcze raz – otwieram pudełko i…


…normalnie jakby zaczęły grać chóry anielskie! Para buchnęła spod pokrywy, razem z nią zapachy. Aż mi się łezka w oku zakręciła ze szczęścia. 

No dobra, ale jak to smakuje? Ciasto cieniutkie, może nawet za cienkie, bo ma problem z podtrzymaniem samego siebie i dodatków. Z drugiej strony nie jest to inżynieria platform morskich. Przy każdym kęsie ciasto jest i jest go na tyle, żeby człowiek je smakował, a przy okazji dobrze się miesza z dodatkami. Szynka boczek i salami są dobrze wyczuwalne. Dodatkowo boczek jest zrobiony idealnie w punkt. Lekko chrupki, ale nie suchy a jednocześnie tłusty, ale nie lejący się. Muszę przyznać, że to rzadkość. Cebula ładnie podbija smak. Możliwe, że nieco za mało pieczarki się wybijają i nikną gdzieś w innych smakach. No i ostra papryczka. Jest jej na tyle żeby pizza była wyraźnie ostra. Nie jest to może coś w stylu „dzisiaj jestem smokiem, jutro będę rakietą”, ale pizza ma pazur. 


No to czas na podsumowanie. Przede wszystkim muszę mocno podkreślić, że pizza nie cierpi na syndrom „faktycznie ma 60cm, ale dodatków to szukaj lupą”. Dodatki są świeże, pachnące i świetnie smakują. Do ciasta nie ma co się czepiać. A teraz petarda! Pizza kosztuje 42 PLN + 3,50 za kiełbasę, którą sam sobie dorzuciłem jako dodatek. Czyli 45,50 PLN za 60 centymetrową pizze z sześcioma dodatkami!

Jeśli poziom jakości i ceny się utrzyma to pizzeria „Do Syta” ma przed sobą świetlaną przyszłość, a we mnie stałego i wiernego klienta. Naprawdę warto zamówić u nich posiłek szczególnie, że pizzeria jest nowa i walczy obecnie o miejsce na kieleckim rynku. Co do tej konkretnej pizzy powiem tak. Nie wierzę w oceny 10/10, ale ta Dracula w mojej opinii ociera się o 9.5/10. Serdecznie polecam.

Harry Angel

Pizzeria Do Syta – Grochowa 36, Kielce

WWW – http://dosytakielce.pl


Startujemy z podcastem – SFP on Air. Odcinek 1

Kościelisko – najlepsze bed & breakfast oraz miejsce na ciacho w Zakopanem

Dodaj komentarz