15.11.2014. Wieczór chłodny i wietrzny, chęci brak na jakiekolwiek wyjście – więc pomysł standardowy na takie dni… pizza. Szukam czegoś w okolicy, w moim przypadku zupełnie nowej, ponieważ rozeznanie nie jest jeszcze odpowiednio ukierunkowane. Trafia mi się Chciago’s Pizza. Ta wygląda zachęcająco, więc zamawiam. Zauważam też promocje burgerów, ale to „zapisuję” w myślach, na wizytę w lokalu
(aktualizacja – po recenzji Marcina nie prędko skieruję jednak tam swe kroki).
Wybieram opcję najdroższą ze wszystkich pozycji „Chicago’s”. Pięć moich dowolnie wybranych składników to bekon, pepperoni, szynka, pieczarki i jalapeno – dobrze komponujące się niezbyt wysublimowane, aczkolwiek stanowiące odpowiednią kompozycję smaków. Dodatkowo dobieram sosy – diablo i barbeque.
Po krótkim oczekiwaniu (niecałe 30 minut) witam w drzwiach dostawcę z moim placuszkiem.
Otwieram pudełko. Wizualnie stwierdzam ok, lecz brzegi pizzy wzbudziły moje wątpliwości.
Nie tracąc czasu zabieram się do pierwszego kawałka.
Po uniesieniu moim oczom ukazuje się dramat. Ciasto niedopieczone, nie trzymające kawałka. Sos? To chyba tylko informacja mówi o sosie pomidorowym, a w realu sosu jest tak mało, że aż go brak. Ser to wyrób seropodobny o słodkim smaku, jak serek topiony i na pewno nie była to mozzarella. W dodatkach zamówiłam bekon, dostałam z 5 skwarków boczku, inne bez rewelacji. Nawet nie jest smaczne czy ok, a najzwyczajniej średnie i przeciętne. Sosy spróbowałam same. Barbeque mocno anyżowy, diabolo zaś niby ostry, niby kwaśny, ale oba kupne z zapewne znanej wszystkim plastikowej butelki marki „F”. Próbowane bez pizzy, bo niestety nie byłam w stanie zjeść więcej niż jeden kawałek.
Reasumując, mój gust smakowy, który przemawia za dobrą pizzą na cienkim cieście z dobrymi dodatkami został pogwałcony. A cena mówi sama za siebie. Żal i rozgoryczenie są chyba zrozumiałe.
Fanpage: https://www.facebook.com/PizzaChicagos?fref=ts
Strona: http://chicagospizza.pl/