6 dni, 6 lokali, 6 porcji frytek i 12 burgerów. Takie wyzwanie czekało nas od poniedziałku. Spożytych kalorii nie liczę. Każdego dnia inny lokal poddawał się ocenie z burgerem w kategorii „classic” i burgerem w kategorii „free style”.
Powiem tylko, że jury często różniło się w ocenie. W zasadzie tylko w jednym wypadku byliśmy jednomyślni w 99%.
A teraz przejdźmy do burgerów. Kolejność taka, w jakiej odwiedzaliśmy lokale.
Bó Burgers & Fries
Classic. W tym burgerze koncertowo zagrała doskonała bułka, soczysta, wysmażona zgodnie z życzeniem wołowina, pomidor, piklowy ogórek i cebula. Oraz sosy.
Free Style: kompletnie mnie zaskoczyli. Po tym burgerze wiedziałem, że pozostałe lokale będą miały trudne zadanie przed sobą. Bó śmiało połączył w jednej kanapce soczystą wołowinę, wyrazisty bekon, czerwoną cebulę i… frytki. Frytki curry. Brzmi dziwnie? Może i tak, za to smakowało mi bardzo, kolegom z jury… różnie.
Frytki. Największy wybór sosów i w mojej opinii najlepsze frytki w tym konkursie. Mimo iż nie robione na miejscu, tylko kupowane.
John Burg. Zwycięzcy poprzedniej edycji w kategorii „classic”. Jak wypadli tym razem?
Classic: smakowo nadal świetnie, ale ja odjąłem punkty za niewysmażenie mięsa wg życzenia.
Free style: kompozycja, która mnie uwiodła. Wołowina, rukola, pikantna salsa, słodkawe guacamole i chrupiące nachosy. Świetne!
Rockabilly Steakhouse & Whisky Bar.
Classic: co tu dużo mówić. W tej kategorii pozamiatali. Classic z Rocka zdobył niemal komplet punktów. Dla mnie to jeden z najlepszych burgerów, jakie jadłem. A jadłem ich setki. Soczysta wołowina, bekon, piklowy ogórek, pomidor, ser, sałata, keczup i musztarda. Boże, jakież to było dobre!
Free Style: na pierwszy rzut oka nie wyglądał na burgera, który nas powali. Ale pozory mylą. Połączenie soczystego antrykotu wołowego, rukoli, bekonu, gorgonzoli, grillowanego ananasa i jalapenos okazało się strzałem w dziesiątkę. Słodko-słono-pikantna mieszanka wybuchowa. Czapki z głów!
Frytki. Sosów brak, ale robione na miejscu. Specjalnie na ten event. Moczone w wodzie z cukrem, żeby zmieniły nieco strukturę i pozbyły się nadmiaru skrobi. W smaku ciekawe.
Piwnica.
Classic: kanapka w sumie smaczna, ale naszym zdaniem zbyt neutralna w smaku. Przydałby się jakiś kontrapunkt, jakiś wyrazisty składnik – ostrzejszy ser? Pikantniejszy sos? Słony bekon? Ode mnie duży plus za świeżego ogórka.
Free Style, czyli Basement King: wołowina, sałata masłowa, cebula karmelizowana, chipsy z buraka i selera, czerwona cebula, ogórek, majonez oraz sos barbecue. Dla mnie było to bardzo ciekawe połączenie i z przyjemnością tego buksa zjadłem. Może nie jest to burger na codzień, ale bardzo ciekawy miks smaków świetnie sprawdzi się jako odskocznia od klasycznych burgerów.
Frytki: dobrze usmażone, sosy tylko dwa, ale za to ciekawe. Majonezowy bardzo dobry, ten zielony… rześki, z mocno miętową nuta pasowałby mi bardziej do jagnięciny niż ziemniaków.
Punkt G.astro.
Classic: niewiele mogę o nim napisać, poza tym, że był. Zdecydowanie najsłabszy w zestawieniu.
Free Style: burger w stylu włoskim. Wołowina, rukola, dojrzewające salami i suszone pomidory. Zamysł ciekawy, ale masakryczna ilość suszonych pomidorów zdominowała całkowicie smak innych składników. A szkoda, bo salami świetne.
Frytki: dobrze usmażone, sosy trzy – majonezowo-czosnkowy, keczup i barbecue. Zachwytów nie było.
Restauracja Boho. Poprzedni triumfatorzy w kategorii Burger Dowolny.
Classic: Bułka świetna, składniki pasujące do siebie, sosy także. Po prostu dobry klasyk.
Free Style: gdybyśmy przyznawali punkty za pieczenie bułki w lokalu, to pewnie ostateczna punktacja w kategorii free style byłaby inna. Ale jest jaka jest, a ja jestem lekko zdziwiony, bo myślałem, że ten burger może ostatecznie pozmieniać kolejność. Mamy tu bowiem do czynienia z nie lada zawodnikiem – oprócz wołowiny znajdziemy w tej kanapce także pastrami, kiszoną kapustę, ser żółty i ser pleśniowy. Bardzo ciekawe i smaczne połączenie. Plus za użycie pleśniaka – nadaje całej kompozycji charakteru. Burger jest naprawdę dobrze przemyślany – każdy składnik czuć w smaku, żaden przesadnie nie dominuje, a całość jest soczysta i wyrazista.
Frytki. Dostaliśmy dwa rodzaje – z batatów i klasyczne, stekowe. Do tego sosy. Frytki z batatów były takie słodko – chrupiące i dobrze komponowały się z sosami.
And the Winner is… Rockabilly Steakhouse & Whisky Bar. I to w obu kategoriach burgerowych.
EDIT: Otrzymałem od organizatora informację, że wg ustaleń zawartych miedzy lokalami w burgerze klasycznym nie wolno było użyć bekonu. Z powodu zakwestionowania wygranej Rocka przez inne lokale ((i uznania tego przez Rockabilly) kolejność w kategorii „classic” zmienia się na następującą:
W kategorii „classic” wygrał klasyk z Boho (89 punktów), drugi John Burg (86.5 punkta), trzecie miejsce zaś przypadło klasykowi z Bó Burger & Fries (80 pkt.)
W kategorii „Free Style” różnice nie były aż tak duże: 1 miejsce Rockabilly (137 punktów), 2 miejsce Boho (133 punkty), 3 miejsce John Burg (128.5 punkta).
Frytki. Pierwsze miejsce zdobyły fryty z Boho (77 pkt.), drugie miejsce Bó (58 pkt), trzecie John Burg (57.5 pkt.).
I jeszcze kilka słów na koniec. Po pierwsze – nigdy więcej! Nigdy więcej nie dam się wrobić w jury, bo strasznie to czasochłonne i wywróciło mi tydzień do góry nogami. Strasznie to także męczące psychicznie – serce boli, kiedy człowiek widzi, że lokal się stara, że mu zależy, że obsługa mistrzowska, a zwycięzca może być tylko jeden. Po drugie – każdy lokal zaskoczył nas na plus inwencją. Poprzednio w kategorii FreeStyle aż 3 burgery były z jajkiem, tym razem każdy był zupełnie inny, każdy zaskakiwał. Brawo! Osobiście jestem trochę zaskoczony, bo obstawiałem nieco inną kolejność, ale okazało się, że koledzy w jury mają często inne zdanie. Po trzecie – wbrew opiniom, jakie już od pierwszego dnia BCK2017 pojawiały się w necie – nikt nas nie przekupił. Ba nawet nie próbował :( Więc na tej imprezie nie zarobiliśmy. Po czwarte: nie napinajmy się, traktujmy takie eventy jako okazję do wyskoczenia z przyjaciółmi na dobre jedzenie w dobrych cenach. A przy okazji można poznać nowe miejsca. Ja wiem, że każdy z Was miał pewnie swój ulubiony lokal i jeśli to nie on wygrał czujecie niedosyt (o ilości bluzgów, jakie teraz na nas lecą wole nie myśleć), ale… jesteśmy tylko ludźmi, mamy swoje ograniczenia i nawyki, swoje smaki i punkty widzenia. Jeśli uważasz, że jakiś lokal skrzywdziliśmy, to zamiast tracić czas na pisanie zjadliwych komentarzy zabierz do niego swoich znajomych. Na pewno odczują takie wsparcie lepiej niż słowa ;)