Dziś ponownie zajrzymy do niedalekiego Berlina.
Różnorodność berlińskich streetfoodów i różnej maści foodtrucków jest w stanie zadziwić nawet najbardziej wyrafinowanych smakoszy. Chociaż podobnie jak w Polsce dominują zwłaszcza mobilne budki z burgerami to często nawet one zaskakują doborem składników. Ciekawostką jest również foodtruck polskiej proweniencji , cieszący się popularnością– „Pan Kowalski” , którego ekipa serwuje polskie smakołyki takie jak pierogi, ogórki kiszone czy wódkę (www.facebook.com/pankowalski.berlin).
Inną ciekawostką jest jadłodajnia z grillem w amerykańskim stylu – White Trash Fast Food (www.facebook.com/WhiteTrashFastFood) otwarta w starej chińskiej restauracji połączonej z halą magazynową, w której oprócz fast foodów znajdziemy studio tatuażu, scenę koncertowa i pub na świeżym powietrzu. Całość otoczona jest płotem zbudowanym z wraków starych samochodów.
Ten berliński melanż smaków stara się integrować restauracja-inicjatywa Bite Club Mitte – grupa osób, która co weekend organizuje streetfoodową imprezę w dwóch różnych berlińskich dzielnicach.
Bite Club Mitte (www.facebook.com/biteclubberlin) odwiedziliśmy w jedną z sobót podczas zakończonego dopiero co Mundialu. W soboty streetfoodowe imprezy odbywają się w zbudowanej z transportowych kontenerów galerii (www.facebook.com/platoon.berlin?fref=ts), choć warto śledzić fanpage organizatorów bo od czasu do czasu zmieniają miejscówkę.
Na zlokalizowanym za galerią placów rozstawione były stoiska reprezentujące berlińskiej foodtrucki oraz kilka foodtrucków „we własnej osobie”. Krajobraz za kontenerami zdominowany był przez ustawioną za zbudowaną z palet sceną-ławką , skonstruowany z przemysłowych rur Jezus.
Dopiero po odwiedzinach w Bite Clubie zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z różnorodności berlińskiej sceny streetfoodowej. Najbardziej pozytywnie zaskoczyły nas burgery z klasycznym, niemieckim sznyclem. Zwykła bułka z sałatą i kotletem sprawiała wrażenie robionej w 100% handmade i być może w tym tkwił jej sekret.
Impreza zdominowana była przez różnej maści burgery ale naszą uwagę zwrócił zwłaszcza ciekawy, stylizowany na azjatyckie przekąski Bao Burger w słodkiej, gotowanej na parze bułce. Poza tym w oczy rzuciły nam się również amerykańskie burgery, włoskie i chorwackie.
Kolejną ciekawostką była sycylijska kanapka wypełniona smażonymi ziemniakami w panierce i foodtruck z Tacos’ami. Ten ostatni poza wersją klasyczną serwował również meksykańskie naleśniki z ananasem na pikantno.
Całą imprezę pozytywnie uzupełniał oldschoolowy foodtruck z lodami i bar z darmową degustacją whisky.
Podsumowując Bite Club Mitte to bardzo ciekawa inicjatywa i wybierając się do Berlina warto sprawdzić ich fanpage. Jedyne czego zabrakło nam podczas organizowanej przez nich imprezy, to jakieś menu dla wegetarian ale zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę rzeźbią w materii jaka jest dostępna i być może w Berlinie jest jeszcze nisza na uliczne jedzenie dla wegetarian.
Po więcej zdjęć i recenzji zapraszam na mojego mikrologa:
www.facebook.com/michal.belbot
Michał Bełbot