Podgórze to zdecydowanie moja ulubiona dzielnica Krakowa. Spędziłem w niej pół dzieciństwa i z uwagą śledzę każdą nowość na tamtejszym rynku gastronomicznym. Jakiś czas temu dotarłem do informacji, że obskurny bar znajdujący się przy Rondzie Matecznego został odnowiony a i w kuchni wiele zmieniło się na lepsze. Musiałem to sprawdzić.
W Barze Smakosz (nie mylić z innym barem mlecznym należącym do Krakowskiej Spółdzielni Gastronomicznej znajdującym się przy ulicy Mogilskiej) znalazłem się około południa w poniedziałek. Lokal jest niewielki i ciasno upchano w nim jak najwięcej miejsc siedzących. Już o tak wczesnej porze, większość z miejsc siedzących była zajęta. To bardzo dobry znak. Szybkie spojrzenie na tablicę z aktualnym menu i wybór pada na krupnik i pierogi ruskie.
Krupnik jest gotowy do odbioru dosłownie dwie minuty później. Jest wściekle gorący, dobrze przyprawiony, odpowiednio pikantny, pływa w nim mnóstwo ziemniaków a całość jest gęsta od kaszy. Jedyne czego mogłoby mi brakować to choć odrobiny mięsa, ale nie oczekujmy zbyt wiele. Porcja jest ogromna a cena śmiesznie niska.
Po chwili jestem wołany po odbiór pierogów ruskich. Talerz z pierogami prezentuje się nieźle, gdyby nie jeden rozerwany pieróg. Po spróbowaniu pierwszego z nich wiem już, na czym polega problem. Pierogi ewidentnie były wcześniej gotowane, a teraz zostały jedynie podgrzane. Ciasto jest niewyobrażalnie miękkie, jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak miękkim ciastem w pierogach. Zdarzają się co prawda pierogi lekko letnie, ale jestem w stanie to wybaczyć. Farsz tych pierogów był jednym z lepszych na jakie trafiłem w barach czy restauracjach w ciągu swojego życia. W Krakowie może dwa razy jadłem lepsze. W farszu jest wszystko co powinno być, idealna równowaga między serem i ziemniakami, odpowiednia ilość soli (dla mnie nieco jej za mało, ale wiem, że to znaczy, że całej reszcie populacji smakować będą doskonale), duża ilość pieprzu i przesmażona cebulka. Cebulka której nie znalazłem chyba w żadnym innym ruskim nadzieniu poza tym, które robie sobie w domu. Mimo niemal rozpadającej się konsystencji ciasta, wciągnąłem pierogi w ekspresowym tempie. W tym czasie krupnik nieco przestygł i mogłem zjeść go do końca. Całość pozostawiła we mnie tak dobre wrażenie, że postanowiłem wrócić w to samo miejsce następnego dnia.
Tym razem wybór padł na zestaw dnia składający się z kotleta schabowego, młodej kapusty i ziemniaków a do tego barszcz czerwony z ziemniakami. Tym razem nie było już tak dobrze. Barszcz czerwony był bardzo słodki, wierzę, że komuś właśnie taki barszcz smakuje najbardziej, dla mnie jednak zabrakło nieco równowagi między smakiem słodkim, kwaśnym i przyprawami. Dopiero po solidnym dosoleniu, byłem w stanie zjeść zupę ze smakiem. Dla porządku, ta również podana została wściekle gorąca. Do tej pory nie wiem o co chodziło z tak dużą ilością koperku którym ktoś posypał barszcz.
Dobrym znakiem jest, gdy słyszymy z kuchni tłuczek do mięsa po zamówieniu kotleta schabowego. Po odebraniu zamówienia byłem pewien, że został on usmażony na bieżąco, a nie czekał po smażeniu, aż ktoś go zamówi. Do tego nie został on rozbity na grubość kartki papieru, miał odpowiednią fakturę i był dobrze przyprawiony. Kapusta słodka poprawna, a właściwie całkiem niezła, jak na jeden z dodatków za którym przepadam najmniej. Ziemniaki ugotowane w punkt, ale przykryte zimną cebulką.
I tak to właśnie jest w Barze Smakosz. Z jednej strony rzeczy absolutnie genialne jak farsz do ruskich, zamknięty w przegotowanym cieście, z drugiej strony bardzo dobre ziemniaki przykryte zimną cebulką. Takie detale wpływają na ogólny odbiór dania. Na szczęście na odbiór dania wpływają również ceny, a te zdecydowanie zachęcają do odwiedzin w tym barze. Na pewno jeszcze nie raz wrócę tam na ruskie.
Ceny:
Krupnik – 3 zł
Pierogi ruskie – 5 zł
Barszcz czerwony z ziemniakami – 3 zł
Kotlet schabowy z młodą kapustą i ziemniakami – 11 zł
Bar Mleczny Smakosz – ul. Kalwaryjska 96 (za przystankiem autobusowym w stronę centrum)
Bar nie istnieje niestety w sieci.