Dzisiejszy tekst będzie o nieco innym wymiarze gastronomii. Nie będzie o pięknych, kolorowych food truckach albo o fantastycznie zaprojektowanych i urządzonych lokalach. Dzisiaj będzie o jednej z moich największych kulinarnych miłości – o barze mlecznym. O nie byle jakim barze mlecznym. Po pierwsze jednym z dwóch mi znanych zlokalizowanych w obrębie mojego ukochanego Podgórza, po drugie o barze mlecznym, z którego jedzenie jadła ze smakiem moja Babcia. Osoba która obok Taty jest moim kulinarnym mistrzem, osoba która nauczyła mnie podstaw, smaków, szacunku do jedzenia i chyba najważniejszej rzeczy -czerpania z niego przyjemności.
Długo zbierałem się, żeby odwiedzić to miejsce ponownie. W okolicy nie ma chyba osoby, która chociaż raz nie jadłaby w Krakusie. To miejsce – instytucja, bardzo często wypełnione do ostatniego miejsca. Jak w każdym barze mlecznym można tu spotkać pełen przekrój społeczeństwa, od osób starszych, przez takie które urwały się na moment z pracy, żeby zjeść ciepły obiad, po studentów i co cieszy mnie chyba najbardziej – coraz częściej widuję w barach mlecznych turystów. Dla mnie nie ma lepszej drogi do poznania nowego miejsca niż lokalne jedzenie, dlatego widząc rozmawiających przy stoliku obcokrajowców nie umiem się nie uśmiechać.
Ale dość tego przydługawego wstępu. Bar mleczny to jedzenie, to ono jest tutaj zawsze na pierwszym miejscu. W pochmurny lutowy dzień zdecydowaliśmy się pójść w klasykę. Rzeczową panią przyjmującą zamówienia poprosiliśmy o żurek z ziemniakami i kiełbasą, barszcz z krokietem, pierogi ruskie, naleśniki z serem i kompot. Żur i barszcz z krokietem podane nam zostały od razu, po dosłownie dwóch minutach mogliśmy odebrać pierogi ruskie i naleśniki.
Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, wszystko prezentuje się wręcz idealnie. Żurek w którym pływa sporej wielkości biała kiełbasa i kilka ziemniaków, po spróbowaniu okazuje się idealny, kwaśny, doskonale przyprawiony, po prostu świetny. Kiełbasa może nie jest najwyższej jakości, ale jest mięsna i na pewno nikt nie zrobił jej z tektury.
Pierogi ruskie uwielbiam, podobnie jak placki ziemniaczane, prawie zawsze w takich miejscach mój wybór pada właśnie na nie. Często okazuje się jednak, że kucharzom brakuje odwagi i serwują pierogi niedoprawione, mało słone, bez śladu pieprzu w farszu. Te w Krakusie na szczęście smakują tak, jak powinny smakować, są wyraźnie słone i nikt nie żałował pieprzu do ich przyprawienia. Miękkie, cienkie i sprężyste ciasto dopełnia obrazu pierogów niemal idealnych. Dlaczego niemal? W środku nie ma śladu po zeszklonej cebuli, ale myślę że spokojnie można przymknąć na to oko.
Spróbowałem jeszcze barszczu czerwonego i muszę stwierdzić że na moje oko zakwaszano go octem, ale mimo wszystko nie był on zły. Po tempie w jakim zniknął krokiet i naleśniki z serem mogę wnioskować, że również niczego im nie brakowało.
Kompot którym to wszystko popiliśmy był mocno owocowy, nieprzesadnie słodki, bardzo smaczny.
I tutaj moja recenzja pewnie by się skończyła, gdyby nie to, że na ulotce zabranej z baru dowiedziałem się, że jest on otwarty od ósmej rano i serwuje śniadania, a pośród dań wówczas dostępnych znajduje się między innymi kanapka z pastą jajeczną. To kolejna z moich kulinarnych miłości i zawsze próbuję jej, kiedy natknę się na nią w menu jakiegoś lokalu.
Nie pozostało nic innego, tylko pojawić się następnego dnia rano w tym samym miejscu. Poprosiłem o dwie kanapki z pastą jajeczną i kakao. Chwile później mogłem odebrać swoje zamówienie, dwie połówki dużej wodnej bułki przykryte pastą jajeczną i posypane natką pietruszki. Po pierwszym gryzie okazuje się, że pasta jest bardzo smaczna, jajka i dość grubo pokrojona cebula, do tego majonez, sól i pieprz. Wszystko gra ze sobą idealnie, jest odpowiednio pikantne i niesamowicie smaczne. Do tego świetna bułka, taka jak pamiętam z dzieciństwa, wilgotna i treściwa. No i kakao. Czy może być lepsze śniadanie? Nie umiałem się powstrzymać i po chwili zamówiłem jeszcze jedną kanapkę. Śniadanie doskonałe.
I teraz to co w takich miejscach obok smaku jedzenia najlepsze, za dwudaniowy obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy 21,60 zł. Ciężko znaleźć miejsce, gdzie w takiej cenie dwoje ludzi może najeść się absolutnie pod korek, a przy okazji jemy smacznie i w czystym otoczeniu. Podobnie było ze śniadaniem, niezwykle sycące i pyszne śniadanie za 9,10 zł. Wolę to niż ofertę śniadaniową w McDonaldsie. Polecam z czystym sercem. Przy okazji okazało się, że krakowskie bary mleczne zrzeszone są w spółdzielni która ma codzienne aktualizowany profil na Facebooku z którego możemy się dowiedzieć o daniach dnia w konkretnych barach.
Ceny:
Żurek z kiełbasą i ziemniakami – 5,10 zł
Barszcz Czerwony z Krokietem – 5 zł
Pierogi Ruskie – 4,70 zł
Naleśniki z serem – 5,30 zł
Kompot – 1,50 zł
Kanapka z pastą jajeczną – 2,40 zł
Kakao – 2,10 zł
Bar mleczny Krakus – ul. Limanowskiego 16, Kraków
Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/barykrakow