Amerykańskie sieciówki. Część 3 – Denny’s - Street Food Polska
close

Amerykańskie sieciówki. Część 3 – Denny’s

0udostępnień

Harold Butler i Richard Jezak otworzyli stoisko z pączkami w 1953 r. i nazwali je Danny’s Donuts. Dewizą Butlera było: „Podać najlepszą filiżankę kawy, zrobić najlepsze pączki, dać najlepszą obsługę i być otwartym 24 godziny na dobę.” Dziś dawne stoisko z pączkami to sieć restauracji o nieco innej nazwie w ponad 1700 lokalizacjach. Denny’s to klasyczna amerykańska restauracja – diner. To właśnie tutaj goście od ponad 60 lat mogą usiąść, odpocząć i delektować się obfitymi posiłkami 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, każdego dnia w roku. Od śniadania do lunchów i kolacji. Co ciekawe i bardzo wygodne – śniadanie można tutaj zjeść o każdej porze dnia, mnie zdarzyło się zjeść tam śniadanie tuż po północy, o czym przeczytacie w dalszej części tego tekstu.

Nie ukrywam, że ponieważ zafiksowałem się na amerykańskie dinery, bardzo chciałem zjeść coś w tej sieci. Długo przed wyjazdem wertowałem menu i oglądałem zdjęcia wnętrz. Podczas pierwszej wyprawy 4 lata temu zjadłem w Denny’s obfite śniadanie i obiecałem sobie, że jeśli będzie okazja to jeszcze tam wrócę. Ostatecznie podczas tej wyprawy zjadłem w Denny’s dwa razy. Pierwsza okazja trafiła się, kiedy jechaliśmy przez Arizonę.

Tego dnia zrobiliśmy ponad 900 km, żołądek przysechł mi do kręgosłupa, bo trasa jaką wybraliśmy okazała się bardzo uboga w miejsca do jedzenia. Wtedy późnym wieczorem naszym oczom ukazał się taki oto widok:

Z radością weszliśmy do środka i złapaliśmy menu. Po niezbyt długiej chwili wiedzieliśmy już, co chcemy zamówić. Maciek zaczął od zupy i mozzarella sticks. Zupa w typie rosołu, ale wzmocniona tartym serem. Tylko spróbowałem, więc nie bardzo mogę coś o niej powiedzieć. Za to mozzarella sticks bardzo dobre:

Jako danie główne Maciek wybrał meatloaf, czyli klopsa. Do tego mashed potatoes i sałatka.

Meatloaf jak dla mnie bez wyrazu. Po prostu mielone mięso z sosem pomidorowym, dość mocno wysmażone, więc suchawe.

Dla siebie wybrałem Country Fried Stek, mashed potatoes with gravy i gotowaną kukurydzę zamiast sałatki. Był to wg mnie dużo lepszy wybór niż klops.

Serwowany do steka tradycyjny sos gravy sam w sobie jest mdły. To po prostu mąka z wodą, ewentualnie niewielkim dodatkiem mleka lub śmietany i doprawiony pieprzem. Niemniej jest to właściwie obowiązkowy składnik country fried steak’a i w większości lokali w Stanach tak właśnie to danie serwują. Osobiście wolę gravy pieczeniowy, jaki dostałem do ziemniaków. Sam stek wysmażony na chrupko, co oznacza, że skryta pod panierką wołowina również nie była przesadnie soczysta (stąd sos, który w założeniu ma chyba łagodzić suchość mięsa). Na spokojnie myślę sobie teraz, że było to dość słabe jedzenie, ale tamtego wieczoru zajadaliśmy się nim, aż nam się uszy trzęsły. Takie zadanie mają właśnie spełniać te lokale – nakarmić Cię pod korek w niewygórowanych cenach. I swoją rolę Denny’s spełnił – wstaliśmy najedzeni, a rachunek jak widzicie wysoki nie był:

Druga wizyta w Denny’s była w Chicago. Trzy dni przed odlotem do Polski. Lokal Denny’s znajdował się ze 400 m od naszego hotelu i kiedy koło północy dopadł nas głód, tam właśnie skierowaliśmy swe kroki. Maciek zamówił dla siebie kanapkę Philly Prime Melt, ja wybrałem Super Slam Breakfast. Bo kto powiedział, że śniadania nie można zjeść o północy?

Philly Maćka w zestawie z frytkami spokojnie mógłby zastąpić obiad. Mięso, ser, ziemniaki, pieczywo… I to w dużej ilości:

Nie miała ta kanapka oczywiście startu do filadelfijskich oryginałów, ale jako szybka opcja lunchowa sprawdziła się bardzo dobrze.

Moje śniadanko składało się z dwóch jaj sadzonych, dwóch kiełbasek, dwóch pancakes i dwóch hashbrownsów.

Bekon i jajka jak najbardziej OK, kiełbaski średnie, ziemniaki usmażone poprawnie, pancakes słabe. Wziąłem jeszcze deser – strawberry citrus cheesecake.

Serniczek okazał się bardzo dobry, cieszę się, że go zamówiłem. Dobre zwieńczenie posiłku.

Podsumowując: Denny’s nie okazało się może siecią, która zawładnęła moim sercem, ale za niewielkie pieniądze najadałem się tam do syta, więc jeśli chodzi o stosunek cena-ilość nie mam się do czego przyczepić. Jeśli chodzi o smak potraw – bywało różnie. Mnie zabrakło w tych daniach wyrazistości, ale taka jest specyfika sieciówek. Na plus zaliczam bardzo obszerne menu, myślę, że każdy bez problemu znajdzie tutaj coś dla siebie. Trochę żałuję, że nie spróbowałem ich hamburgerów i klasycznych steków, ale może przy kolejnej wizycie w USA…

Denny’s – https://www.dennys.com

Partnerami wyprawy są:

Dobre z Lasu

 Polsko – Słowiańska Unia Kredytowa.

Patronat medialny nad wyprawą objął Dziennik Związkowy z Chicago.

Sponiewierany przez Ostrego Jak Maczeta

Startujemy z podcastem – SFP on Air. Odcinek 1

Dodaj komentarz