Shake Shack to amerykańska sieć restauracji typu fast casual z siedzibą w Nowym Jorku. Zaczęła od wózka z hot-dogami w Madison Square Park w 2001 roku, a jej popularność stale rosła. W 2004 r. Shake Shack otworzył stoisko (teraz jest to pawilon) w parku, rozszerzając menu z hot dogów w stylu nowojorskim o hamburgery, frytki i milkshake’i. Firma reklamuje swoje kanapki głosząc, że używa naturalnej wołowiny Angus, wolnej od hormonów i antybiotyków. Shake Shack działa w ponad 200 lokalizacjach zarówno w USA jak i za granicą, zazwyczaj w samodzielnych restauracjach i centrach handlowych. Shake Shack działa również na stadionach, w tym Citi Field w Nowym Jorku, Citizens Bank Park w Filadelfii, Nationals Park w Waszyngtonie, D.C., Minute Maid Park w Houston oraz T-Mobile Arena w Las Vegas. Obsługuje również 3 lokalizacje lotnisk w Nowym Jorku, Los Angeles i Dubaju. Istnieje również outlet na Saratoga Race Course w Saratoga Springs, NY.
Grzegorz z food trucka Old Traditional Polish Cuisine zabrał mnie do ich punktu na Grand Central.
Zamówiliśmy Shake Stack i 'Shroom Burger oraz frytki z sosem serowym. Słyszałem różne opinie o tych bugsach. Podobnie jak w przypadku Five Guys, w miarę rozwoju i otwierania nowych punktów, coraz częściej zdarza się, że trafimy na fakap. Nie szedłem na te burgery z nastawieniem, że dostanę ósmy cud świata. Podszedłem do tematu, jak Maciek w Five Guys. Mam zjeść typowo amerykańskie burgery w dużej sieci.
Okazało się, że to było dobre podejście. Bo frytki raczej słabiutkie, nawet sos serowy ich nie uratował.
Klasyczny cheese, czyli Shake Stack również bez szału, cieniutki kotlet, dużo sera, ale smak taki… sieciowy. Zasadniczo było to moje pierwsze spotkanie z tymi cieniutkimi kotletami w USA. Miałem je potem jeść jeszcze kilka razy, ale pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne. Na szczęcie drugi burger, 'Shroom Burger, zrobił już dużo lepsze wrażenie. Ogromna, panierowana pieczarka Portobello wypełniona mieszanką serów cheddar i muenster zdecydowanie pokazała pazur.
W tym bugsie i mięso (dość słone) czuć było wyraźnie i ta masa sera dawała lepsze wrażenia organoleptyczne. Pieczarka także wnosiła coś od siebie. W porównaniu do klasycznego cheesa działo się tutaj dużo więcej.
Podsumowując: Shake Shack to klasycznie amerykańskie burgery. Jak pisałem wyżej, na coś podobnego się nastawiałem. Ale gdyby nie 'Shroom Burger chyba nie znalazłbym zbyt wielu pozytywów. Mam wrażenie, że entuzjastyczne recenzje jakie czytałem w necie dotyczą czasów sprzed ekspansji. A może, jak to w sieciówkach bywa, jest to czysta loteria i jeden punkt będzie robił te burgery jak robią je w slow foodowych burger jointach, a inny potraktuje je typowo sieciowo? Albo po prostu ja, przyzwyczajony do burgerów robionych w naszych food truckach ze 150 lub 200 g mięsa wysmażonego wg życzenia, nie do końca tego szukałem? Tak czy siak warto samemu spróbować, ale pamiętajcie, że w Nowym Jorku największy fejm otacza pierwszy punkt SS w Madison Square Park. Na klasyka już bym raczej nie wrócił, ale 'Shroom Burger mi smakował i tego bugsa chętnie bym powtórzył.
Shake Shack – https://www.shakeshack.com
Partnerami wyprawy są:
Polsko – Słowiańska Unia Kredytowa.
Patronat medialny nad wyprawą objął Dziennik Związkowy z Chicago.