Zakochałam się. Serio. Za ramen, który serwuje Akita Ramen dam się pokroić. Czegoś tak pysznego i tak świetnie przyrządzonego z kuchni azjatyckiej nie jadłam dawno. Potwierdzą to zapewne wszyscy, którzy w ostatni weekend odwiedzili Street Food Polska Festiwal pod Galerią Kazimierz w Krakowie. Kolejka do trucka była praktycznie cały czas. Ale po kolei.
Z krótkiego i treściwego menu (5 pozycji) spróbowaliśmy czterech. No dobra, gdybym zdążyła zanim się wyprzedali, to pewnie i ten ramen w wersji kubeczkowej bym sprawdziła, czy jest aby równie smaczny. Tak jeszcze gwoli wyjaśnienia, ramen w wykonaniu Akity – to „sycąca porcja makaronu podana z masą dodatków zalanych esencjonalnym wywarem z pasji i Miłości”. I to musi być ogromna pasja i uczucie do tego, co robią, bo ten japoński klasyk po prostu zwala z nóg.
Tokyo Love. Wypróbowany jako ostatni, ale od niego zacznę. Wywar idealny, esencjonalny i delikatny. W sam raz dla kogoś, kto nie przepada za zbyt pikantnymi smakami. Szczególnie polecam tym, którzy zaczynają swoją przygodę z kuchnią japońską. Makaron dokładnie taki, jak być powinien. Wieprzowina mięciutka i kapitalnie współgrająca z pędami bambusa. Do tego odrobina dymki, sezam, kiełki fasoli mung w sporych ilościach szpinak i obowiązkowy kawałek nori. Połączenie obłędnie smaczne. Dodatkowo wzięliśmy jajko ajtsuke, którego konsystencja jest genialna. Porcja jest solidna i nieźle można się nią najeść.
Jedziemy dalej. Akita Spicy Ramen z szarpaną świnką. Mniam! Już zniknęło? Przed chwilą jeszcze było w miseczce… I na tym mogłabym w sumie skończyć. Głęboki smak wywaru, rozpływające się mięso. Akcent wakame, czosnek i chili i mamy danie idealne. Fenomenalnie przyprawione. Wszystko tu się uzupełnia, żaden smak nie przytłacza innego. Po prostu majstersztyk. Po pierwszym kęsie czuć, ile serducha wkłada w tę kuchnię ekipa Akity.
Następny przystanek – Krk Kimchi Ramen. Fenomenalny, mięciuteńki boczek, odrobina wakame, nori, szpinaku i oczywiście kimchi. Niesamowite połączenie. Od razu uprzedzam – jeśli ktoś wcześniej próbował kimchi i „nie podeszło”, to kolejne podejście powinien do tej japońskiej kiszonki zrobić właśnie w formie tego Rameau. No i ten delikatnie wyczuwalny imbir.
Trzy zupy, trzy zupełnie różne smaki, a każdy z nich wprost obłędny. Powtarzam się? Zapewne. Ale w tym przypadku warto. Akita jak dla mnie jest numerem jeden, jeśli chodzi o ramen. Tak świetnego dawno nie jadłam w żadnym lokalu, a co dopiero w food trucku. Polecam każdy z tych wypróbowanych i z tych niewypróbowanych też, bo menu na stronie wygląda ciekawie.
P.S. Onigiri też zjedliśmy. Z tuńczykiem. Fajna przegryzka. Ale ten ramen…
Ela właściwie wyczerpała temat, ale kilka słów od siebie dorzucę. Ramen wielbię. Podobnie jak dobre pho i udon. Mógłbym jeść to codziennie na śniadanie, obiad i kolację. Przejadłem wiele ramenów w lokalach, wielokrotnie gotowałem sam, więc niejakie pojęcie o tej zupie mam. I od razu powiem Wam, że to co robi Akita to mistrzostwo świata jest i basta. Niejedna restauracja mogłaby się od nich uczyć, jak zrobić dobry ramen. Co ja mówię „mogłaby”. Powinna! Bo nie sztuką jest ugotować cienki rosołek z kurczaka, dać odpowiedni makaron i kilka dodatków i nazwać to w karcie „ramen”. Ramen to zaserwował nam w Krakowie truck Akita! Esencjonalny, kolagenowy, pozostawiający na ustach kleisty smak. Nic dziwnego, bo do klasycznego wywaru dorzucili jeszcze kurze łapki. I wyszło coś wspaniałego. Tokyo Love był najbardziej neutralny. Dobry dla kogoś, kto swoją przygodę z ramenem dopiero zaczyna. Akita Spicy Ramen – ostrzejszy, wyrazistszy, szarpana wieprzowina robi w nim naprawdę dobrą robotę. Ale moim zdecydowanym faworytem okazał się KRK Kimchi Ramen. Idealny balans między kwaskowatością kimchi i wyrazistością wywaru. Ostre kimchi doskonale smakowało z boczkiem chashu przesmażonym chwilkę z ostrym chili. Pikantnie, wyraziście – idealnie. Wszystko do siebie pasowało, nie było tu miejsca na zbędne fajerwerki (zresztą w pozostałych ramenach także). Boh ty moj! Sztos po prostu. I nie dziwiło nas, kiedy na burcie trucka pojawił się taki oto napis:
Bo to co zrobili było po prostu tak dobre, że znikało z miski w mgnieniu oka. A porcje były naprawdę uczciwe. Szukajcie ich na zlotach i stałych miejscówkach. Takiego ramenu nie zjecie zbyt często. Akita poprzeczkę ustawił bardzo wysoko. Na tyle wysoko, że wolę ich ramen niż ten serwowany w wielu restauracjach, w których trafiało mi się zjeść. A to przecież food truck!!!
Krótko mówiąc: Street Food Polska poleca Akita Ramen. Amen.
Akita Ramen – https://www.facebook.com/akitadobrenoodle/