Z Kury Czy Z Byka - Street Food Polska
close
Z Kury Czy Z Byka

Z Kury Czy Z Byka

0udostępnień

Stałem chwilę w oknie, okładając się na pięści z myślami. Niby pogoda nie dopisuje, kompletnie nie rozpieszcza, zniechęca szarością i dziadowskim wiatrem, ale przecież i w śniegu po kostki dawałem radę. Jechać czy nie jechać? Szybki rzut okiem na rozkłady, krótkie wyliczenie czasu, jaki spędzę w transporcie. Idę do kuchni, wsypuję łyżeczkę herbaty do kubka, zalewam ją gorącą wodą i siadając do kompa z parującym naparem. Sobota, pierwszy dzień Street Food Festival na Piotrkowskiej 217 zakończył się dla mnie w domu. Mimo to śledziłem wydarzenie na Facebooku wiedząc, że uderzę na nie w niedzielę. Chciałem sobie trochę rozpoznać teren, popatrzeć na zdjęcia uśmiechniętych twarzy, nasycić się fotami przeróżnych dań, ale niestety specjaliści z Piotrkowskiej 217 dosyć kiepsko działają w sołszyl midia. U Żorża na food truckowych baletach żarcie wręcz wylewa się z Fejsa i Instagramu, a u nich praktyczna cisza. Nie moderują również wypowiedzi na wydarzeniu, co jest ogromnym błędem. Szczególnie jedna przyciągnęła mój wzrok. Jakaś laska cisnęła srogo na ekipę Z Kury czy z Byka, że chamy, że gnoje, że ludzi trują, że każdy wyrzuca ich buksy do kosza. O dziwo butna dziewczynka zablokowała możliwość dodawania komentarzy. Troll jak cholera, ale bardzo nieudolny. Pocisnęła po tej „fatalnej” ekipie, reklamują zarazem linkiem przeciętny do bólu food truck. Misja na niedzielę – odwiedzić Z Kury czy z Byka i zweryfikować, czy rzeczywiście się po tym umiera. Skoro napisałem na tę chwilę 1500 znaków ze spacjami, znaczy zgon nie nastąpił. Wciąż żyję. Swoją przygodę z ekipą oczernionego food trucka rozpocząłem od tematu tej zabawnej dziołchy. Oczywiście wyjaśniono mi całą sprawę, która wręcz zakrawa na scenariusz na jakiś skecz od Monty Pythona. Pośmialiśmy się, pogadaliśmy, przyszedł czas na zamówienie. Chciałem buksa na ostro, a szefu od razu zaproponował ich popisowy numer – Skurczybyka.

lemoniad-maj%e2%80%a2 menu-z-kury-czy-z-byka

Przyjemność kosztuje 25 złociszy i powinna wystarczyć każdemu burgerożercy. W sporej bułce obsypanej sezamem znajduje się moc dodatków. Podwójny bekon, podwójny ser, by bekon się nie czuł samotnie, papryczki jalapeno, czerwona cebula, pomidor, pikle, sałata, jajko sadzone, sosy i do wyboru kotlet drobiowy lub wołowy. Wiadomka, po którą opcję sięgnąłem.

skurczybyk-jeszcze-caay

Oczekiwanie na zamówienie minęło mi przy rozmowie. Właściwie nawet nie wiem kiedy, a dostałem buksa do ręki. Co tu dużo mówić, kawał żarcia. Konstrukcja wsparta wykałaczką do szaszłyków, zapakowana w papier, lecz przezornie biorę pakiet serwetek. Drewienko w kosz, zgniatam Skurczybyka w dłoniach, by jakoś go ugryźć, pierwszy kęs i cieszę się, że mam zapas serwetek. Raz, uwaliłem się od brody do nosa, a dwa, naruszony zębami kotlet i warzywa, puściły tak na oko, dwie wanny soku. Kilka warstw papieru przesiąkło w chwilę, kończąc na moich butach. Dobrze, że kropiło, syf z trzewików zmyło. Porządnymi szarpnięciami paszczęki wyrywam kolejne kęsy. Na kubki smakowe wylewają na raz smaki słonawego bekonu, tłustawego, dobrej jakości sera, pikli, świeżych warzyw, a co bardzo, bardzo mi się podobało, genialnego jajka sadzonego z płynnym środkiem. Wyszło po prostu idealne. Bułka mięsista, dosyć miękka, trzyma jednak klasę. Dobrze zamknięta, za co oczywiście plus, nie rozmiękła pod naporem fali soków. W trakcie konsumpcji poczułem również dobrze znany smak. Chwilę buszowałem w pamięci, skąd też się tutaj wziął. No tak, sosy. Dobrze znana mi mieszanka, dodawana do hot dogów na Orlenie. Nie, nie! Bardzo je lubię, ale ich obecność tutaj nieco zdziwiła. Zdziwił mnie też brak głównego bohatera, który powinien wjechać z buta w moje kubki smakowe. Pan Kotlet z Byka niestety nie zabrał ze sobą za dużo przypraw i tak kręcił się w tle, stłumiony. Troszkę szkoda, ale na pewno w przyszłości będzie lepiej, bo ekipa nie śpi i bankowo wszystko dopracuje na tip top. Konsumpcja zajęła mi dobre dziesięć minut, a morał tej bajki jest krótki i dobrze znany – skończyłem srogo nawp…najedzony.

skurczybyk-pokazaa-co-ma-w-erodku
Odpalam kalkulator. Szybkie przeliczenie punktów. Porządne 200 g mięcha, choć przypraw w nim dla mnie zabrakło. Masa dobrze przemyślanych dodatków, choć zatęskniłem za autorskimi sosami. Najlepsze jajo w burgerze ever i bardzo pozytywni ludzie, zdecydowanie na plus. Kalkulatorku, jaki werdykt. A! Jeszcze cotangens z sumy mojej obecnej pozycji według danych z GPS. Jak w mordę strzelił 7,5/10. Po dokonaniu poprawek, chłopaki bankowo podbiją w mojej punktacji do 9/10 albo i osiągną dyszkę. Mają wiedzę, mają pasję, wiedzą dokładnie dokąd zmierzają, są pozytywnie zakręceni, a food truck, niczym kobieta, przede wszystkim duszę mieć musi, więc nic, tylko kilka korekt i spokojnie mogą stanąć w jednym rzędzie z najlepszymi markami street foodowymi na rynku. Panowie na bank przeczytają tę recenzję, dlatego też na koniec zostawiam małą radę. Koniecznie wywalcie „burgery 99% mięsa”. Ludzie są dziwni i zaraz zaczną się namyślać, dlaczego nie 100% i czy ten 1% poszedł na wsparcie OPP po rozliczeniu PIT, czy może jakieś „polepszacze” stosujecie, choć sami żrą parówki 30% mięsa, zarazem nie narzekając. Samo „z najlepszego mięsa” styknie. Zdecydowanie :)

Arek Tysiak

Z Kury Czy Z Byka Food Truck – https://www.facebook.com/zkuryczyzbyka/

Ambasadorowania część druga: Rzeźnia – Ribs on Fire.

Viet Street Food Bistro – wietnamski street food w mistrzowskim stylu

Dodaj komentarz