Maho Restaurant to lokal, który śnił mi się po nocach. Słyszałem o nim wiele dobrego, menu, które czytałem w internecie działało na wyobraźnię, jednak ciągle nie mogłem tam trafić. Aż w końcu udało nam się być w Warszawie, pozałatwiać sprawy służbowe, nie spieszyć się na autobus lub pociąg i… byliśmy głodni. Skoro wszystko tak ładnie się złożyło, to grzechem byłoby nie wykorzystać okazji. Podjechaliśmy na Aleję Krakowską.
Lokal jest spory, dodatkowo można zjeść w ogrodzie letnim. My zdecydowaliśmy się zasiąść w klimatyzowanym wnętrzu.
Rzut oka na menu. No, może dwa rzuty. Bo menu jest obszerne, ciężko zdecydować się na coś od razu (link macie na końcu). Zaczęliśmy od zakąsek.
Dolma (14 zł) to takie śródziemnomorskie gołąbki. Podawane na zimno liście winogron faszerowane ryżem, czarną porzeczką i orzeszkami pinii. Bardzo rześka i lekka przekąska.
Sigara Boregi (12 zł) to 4 sztuki ciasta w kształcie cygar, kruchego i cieniutkiego, nadziewanego fetą i natką pietruszki. Lekkie, smaczne, bardzo fajny starter. Do Sigara Boregi dostajemy porcję tzatzików, które świetnie komponują się ze słoną fetą. Warto.
Ostatnią zakąską była Finfik Lahmacun (4 zł/sztuka). Mała (wielkości dłoni dorosłego mężczyzny), cieniutka jak podpłomyk turecka pizza, na której znajdziemy mielone mięso jagnięco – cielęce. Wyraziste i bardzo smaczne.
Idealnie zapijało się to ayranem (6 zł), czyli słonawym napojem jogurtowym.
Zrezygnowaliśmy z zupy, ale udało się spróbować dwóch dań głównych.
Coban kavurma (38 zł) to polecane przez szefa kuchni danie składające się z jagnięciny podsmażanej z warzywami. Podaje się je w specjalnym naczyniu, takim głębokim półmisku, gorącym jak piekło, bo wyjętym z pieca. Do tego kasza bulgur i gęsty jogurt.
Jagnięcina skrojona jest w małe kawałki. Mięso jest soczyste i dominuje w tym daniu. Oprócz jagnięciny znajdziemy tam także pomidory, paprykę i cebulę. Poprosiłem o wersję zaostrzoną i bardzo mi smakowała. Nie zabijała pikantnością, była ostra, ale tak idealnie, jak lubię. Warto.
Karmi yarik (20 zł) to bakłażan faszerowany mielonym mięsem, pomidorem, papryką i cebulą, do tego kasza i jogurt. Sycące, bardzo smaczne, a jednocześnie lekkie. Osobiście nieco bym to podostrzył (wystarczy przy zamówieniu zgłosić kelnerce), jednak wersja łagodna także mi smakowała.
Na koniec deser – Firinda Sutlac (14 zł), czyli ryż gotowany z mlekiem, cukrem i wanilią, a następnie zapieczony w piecu i posypany mielonymi orzechami. Ma konsystencję budyniu i jest (jak dla mnie) bardzo słodki (chociaż na pewno mniej słodki niż np. baklava).
Podsumowując: z Maho wyszliśmy bardzo zadowoleni. Pochlebne opinie o lokalu okazały się nie przesadzone – każde z zamówionych dań bardzo mi smakowało i chętnie wrócę przetestować resztę karty. Obok Efesu Maho staje się moją ulubioną miejscówką z tureckim jedzeniem w Warszawie. Za całe zamówienie zapłaciliśmy 113 zł, co jest bardzo uczciwą ceną biorąc pod uwagę jakość potraw i wielkość porcji. Polecam!
Maho – Al. Krakowska 240/242, Warszawa
Menu: http://www.maho.com.pl/Maho-Menu.pdf
Facebook: https://www.facebook.com/Mahopl/