Jak tak dalej pójdzie to będę się odżywiał samymi pierogami. Podczas wizyty w Warszawie miałem okazję zjeść w dwóch miejscach oferujących pierożki na parze – tybetańskim Momo-Smak i chińskie Harbińskie Pierożki. Oba uwiodły mnie smakiem i oba rekomendujemy. Ale po kolei, najpierw relacja z Momo:
Żorż:
Trafiliśmy do nich na Żarciu na Kółkach.
Na pierwszy ogień poszły pierożki z wołowiną:
Cieniusieńkie ciasto szczelnie wypełnione dobrze doprawioną wołowiną.
Do pierożków dostajemy dwa sosy (pikantny i łagodny), w których należy maczać pierożki. Niesamowicie podkręcają smak.
Marcin Malinowski:
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy aż dwukrotnie podczas zlotu, było Momo-Smak Kuchnia Tybetańska, w którym spróbowaliśmy pierogów na parze w dwóch wersjach: z wołowiną oraz z Kiy. Ja, jako wielki fan pierożków Chinkali, które są dość podobnie przygotowywane do Momo, pokładałem w nich wielką nadzieję. I nie zawiodłem się. Powiem więcej, byłem zachwycony. Na pierwszy ogień poszły pierogi z wołowiną. Świetne, delikatne, aromatyczne mięso szczelnie wypełniało każdego pierożka. Zdecydowana przewaga mięsa nad ciastem, co nie powinno dziwić, ponieważ w przeciwieństwie do Chinkali ten rodzaj pierogów gotowany jest na parze. Niewielka ilość ostrego sosu bardzo dobrze komponowała się z delikatnym mięsem.
Żorż:
Wołowina była pyszna, ale totalnym odlotem okazały się pierożki z kiy. Nie mogę znaleźć informacji na temat tej rośliny, ale powiem Wam, że wszystkim nam kopary opadły i oszaleliśmy na punkcie tego smaku. Doszukaliśmy się tam czosnku, szpinaku i szczypiorku jednocześnie. Coś absolutnie niesamowitego i musicie tego spróbować!
Marcin Malinowski:
Myślałem, że lepiej być nie może, jednak naszą uwagę przykuły pierogi z Kiy. Zapytaliśmy właścicieli o smak tego cuda – w odpowiedzi usłyszeliśmy, że ciężko będzie im opisać smak tego oraz że koniecznie musimy to przetestować. Jako, że do jedzenia nie trzeba nas dwa razy namawiać, Zorż zamówił nam te pierożki, a ja poleciałem zamówić Bałkańskie Frytki, o których też będzie parę słów. W czasie kiedy stałem w kolejce po frytki, podbiegł do mnie Zorż i jak najszybciej kazał spróbować pierożka z Kiy i powiedzieć czym mi to smakuje. Dla mnie smakowało to czosnkiem przełamanym czymś… czymś zielonym. Po wspólnej naradzie ustaliliśmy, że jest to połączenie czosnku, szczypiorku oraz szpinaku. Jakbyśmy tego smaku nie określili, jest on wspaniały i zapada w pamięć na długo. Kolejne miejsce godne polecenia!
Kaszpir:
Bambusowe sitko i gorące, jak serca wolnych Tybetańczyków, pierożki serwowane na parze. I ten smak – delikatny czosnek dla podkreślenia i szpinak jako treść zasadnicza – czyli kiy, które jadłem po raz pierwszy w życiu i od razu nabrałem ochoty na kolejne wariacje smakowe. Nie, to nie kolejny „chińczyk” z zapachem oleju wynoszonym na ubraniu, to świetna i nieznana kuchnia królująca od Nepalu po Indie.
Zjedliśmy, popatrzyliśmy po sobie i jednogłośnie przyznaliśmy Momo – Smak naszą naklejkę:
Momo-Smak, lokal – Domaniewska 48, Warszawa, food truck – eventy.
1 Comment