Otwierając oczy w niedzielę rano, zacząłem rozmyślać jaki to jestem mądry i cudowny, że nie dałem się wyciągnąć na sobotnie pijaństwo. Rozmyślając, przypomniałem sobie, że 9 lutego pizzerie obchodzą „ Międzynarodowy Dzień Pizzy”. Niech Wam się nie wydaje, że właściciele coś chcą uczcić. Jest to okazja do tego, by w środku tygodnia zrobić dobry wynik sprzedażowy Biję się w pierś i przyznaję, że tak było i u mnie. Pomyślałem, że trzeba coś zmienić i udałem się w poszukiwaniu nietuzinkowych składników na pizzę do najbliższej mi hali Makro w Lublinie na zakupy. O zakupach opowiadać nie będę oprócz tego, że były udane.
Będąc w Lublinie przypomniał mi się pewien fanpage na fb, gdzie właściciel informował, że jest również szefem kuchni w swoim lokalu. Czy może być lepiej? Ten lokal to Red Rock City przy ulicy M. C. Skłodowskiej 3 w Lublinie.
Trafić do tego lokalu jest dużą sztuką bo coś jest nie tak z oznakowaniem ulicy. Byłem przy numerze dwa i okazało się, że numer trzy jest parę set metrów dalej. Musicie zdać się na stare powiedzenie „ koniec języka za przewodnika” i jakoś to pójdzie. Dotarłem koło godziny 14:30. Wystrój typowo „amerykański” stoliki pokryte biało-czerwoną kratą, na ścianach amerykańskie plakaty. Miłym zaskoczeniem jest ketchup Heinz na każdym stoliku oraz butelka z sosem bbq.
Bardzo miła Pani z obsługi podchodzi szybciutko do stolika więc zamawiam. Mój wybór to shake waniliowy, zupa Red Rock Chili oraz Wild Texas Burger w zestawie. Po 10 minutach dostaję swój shake i zaczynam go konsumować. Jest to shake robiony w blenderze na bazie lodów z syropem waniliowym i mlekiem . Smak extra, ale brakowało mu dodatkowej minutki miksowania, bo kawałki lodu zatykały mi słomkę, więc musiałem się trochę z nim namęczyć . Podany z bitą śmietaną i sosem czekoladowym oraz z małą wisienką na samej górze prezentował się przednio.
Po paru chwilach na stół trafiła zupa. Powiem szczerze, że pasuje o niej pisać Zupa przez duże Z. Pikantna jak trzeba z masą wołowiny, fasoli, i warzywami była po prostu genialna. Mega gorąca, mega rozgrzewająca i wspaniała. Ser w niej przyjemnie się roztopił a całość stworzyła naprawdę wyjątkowe danie. Zjadłem ¾, gdyż moim zdaniem porcja jest za duża nawet jak na chłopa, który 100kg ważył już w 3 klasie ogólniaka.
Jakieś 10 minut po zupie na stół trafia danie główne czyli Wild Texas. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Sosu bbq w nim nie zauważyłem a szukałem, na szczęście mogłem skorzystać z tego na stole. Frytki cienko krojone, kupne, a przyzwyczajony jestem do grubo ciachanych i najlepiej własnej roboty. Burgera polałem sosami które znalazłem na stoliku i mało zgrabnym ruchem, uważając by ogórek, cebula i pomidor nie wypadł mi poza obręb talerza złożyłem go w całość. Bułka chwilę za długo w opiekaczu, stąd to przypalenie oraz lekko gorzki smak. Wgryzam się i przechodzi mi wszystko, stopień wysmażenia mięsa taki, o jaki prosiłem przy zamówieniu. Zamówiłem średnio wysmażone i właśnie takie dostałem. Bardzo smaczne, dobrze doprawione mięcho, różowiutkie, a bułka porządnie trzymała całą zawartość do samego końca. Brawo! Burger mimo lekko spieczonej bułki był smaczny, chrupało w nim to co miało chrupać, a to co miało nadawać smak, czyli mięso, taki smak dawało. Sałatka coleslaw jak dla mnie za słodka. Brakowało jej takiego smaku przewodniego który sprawia, że chcesz wylizać talerz
Następnym razem znowu zupa chili a na drugie pewnie żeberka.
Maciek
Red Rock City – ul. M.C. Skłodowskiej 3 (duży blok przy skrzyżowaniu), Lublin