O tym, jak Kaszpir i Brat Jarosław wursty testowali - Street Food Polska
close
O tym, jak Kaszpir i Brat Jarosław wursty testowali

O tym, jak Kaszpir i Brat Jarosław wursty testowali

0udostępnień

Zgodnie z obietnicą dziś na blogu Dzień Kiełbasy. Rano mogliście przeczytać wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Wurst Kiosku, pora na Wielki Test Wurstów, który odbył się 27 kwietnia br. w Wurst Kiosku na ul. Zwycięzców 17 w Warszawie. Wyzwanie podjęli dwaj panowie smakosze – Jarosław i znany Wam już Kaszpir. Oto ich relacja:

 

Równy marszowy krok dudni po bruku Saskiej Kępy. Punktualni jak niemiecka kolej. Richtung – Zwycięzców 17. W okienku Wurst Kiosku czuć przerażenie. Dziś 27. Kwietnia, a więc Wielki Test Bratwurstów.

Zmierzamy, by zmierzyć się z niemiecką kuchnią i brutalnie rozprawić się z obiegowymi opiniami o tym miejscu. A są różne. Gurmandziści o delikatnym podniebieniu nie dali mi się dotąd wyciągnąć na wspólny posiłek i nadal twierdzą, że tam się nie jada. Z kolei ja, nieraz mimo śniegów i korków, przez całą zimę przedzierałem się niczym powstaniec, przez samochodowe barykady Powiśla (bo na Topieli jest drugi punkt), by skosztować krakauera albo moich ulubionych wienerek.

Skuszeni zaproszeniem na Street Food Polska jak się okazało nie byliśmy jedynymi, którzy wiedzieli o promocji. Chwilę po dwunastej pojawili się pierwsi hipsterzy i inni cichociemni zwolennicy bratwurstów. Co prawda nie chcieli się integrować z naszym stolikiem, ale po minach widzieliśmy, że im smakowało. My jednak z otwartą przyłbicą i głośno komentując podawane nam kolejne bratwursty przystąpiliśmy do testowania.

Mój wierny kompan – Brat Jarosław – podjął się dokładnej (wszak to niemieckie produkty, ja?) analizy serwowanych kiełbasek. Na początek zamówiliśmy standardowego bratwursta z codziennej oferty.

 

[singlepic id=363 w=320 h=240 float=]

Najpierw powoli jak Wehrmacht o świcie

 

Przyjechała z Brandenburgii. Klasyczna w wyglądzie, średnio dosmażona z obowiązkową musztardą, przed którą klękają narody z Francją na czele… Pierwsze co zwraca uwagę, przykuwa wzrok, buduje pierwsze wrażenie, to poziom zmielenia kiełbaski:  żadnych cząstek, dziwnych dodatków czy niezjadliwych ścięgien, wszystko równo zmiksowane i proste jak niemiecka autostrada. Mięso wsadzone w delikatny, można rzec neutralny, flak. Tyle o wyglądzie. W smaku kiełbasa ostra, lekko doprawiona ziołami, ale nutą przewodzącą pozostaje ostrość pieprzu, przypominająca, że Niemcy lubią ostro pograć.

Ja dodam, że zamówiona już normalnie Kartoffelsalat od razu przypadła mi do gustu. Robiona na miejscu, z ogórkiem, cebulą i przyprawami została wciągnięta co najmniej tak szybko jak pierwsza kiełbaska. Dla mnie bomba.

Jarosław: Dla mnie największą niespodzianką sałatki była jej wyrazistość – wszakże ziemniaki z koperkiem i majonezem nie pretendują do tronu w skali Scoville’a, a tutaj w rzeczonej sałatce cudnie przebija się zadziorna cebulkowa przyjemność.

Oddaję głos Bratu Jarosławu, gdyż druga i trzecia kiełbaska właśnie wylądowały na stole. W naszym otoczeniu pojawili się tymczasem niemieccy rowerzyści, belgijscy rodzice z dziećmi oraz frytki stamtąd.

Jarosław: Po sąsiedzkiej Brandenburgii przyszedł czas na Turyngię i historycznego wynalazcę wursta – Bawarię. Bawarczycy z pewnością śnią nie tylko o kiełbasach i piwie, chwalić się mogą solidnymi samochodami ale także solidnie wykonanymi kiełbasami.

Turyngia urzekła mnie  skórką. Spieczona lecz nie spalona, nadaje kiełbasie kruchość i przypomina wspomnienia młodzieńczych ognisk.. Mocno ziołowa już nie tak ostra jak Brandenburgia, lecz nadal z tą esencją dobrze przygotowanej kiełbasy w postaci sekretnie dobranych, na przestrzeni stuleci, ziół i przypraw…

 

[singlepic id=364 w=320 h=240 float=]

Ich komme, ich komme

 

Jarosław: Saksonia nie zachwyciła, po prostu solidna kiełbasa, ale bez wykopu czy smakowego zadziora świadczącego o kunszcie rzeźnika.

Po szóstym bratwurście…

nadeszła pora na podsumowanie. Jednogłośnym zwycięzcą Wielkiego Testu została kraina Brandenburgii. Na drugim miejscu przybyła Turyngia. Konkurencja była mocno wyrównana – jak lewa i prawa noga Lewandowskiego. Przy okazji właściciel Wurst Kiosku uraczył nas swoimi opowieściami o własnych testach w Berlinie i zaserwował materiały poglądowe w postaci recenzji najlepszych imbissów, co z pewnością wykorzystamy przy najbliższej wizycie za Odrą. Bo naprawdę warto.

Guten Appetit!
Kaszpir & JaRR

 

[singlepic id=365 w=320 h=240 float=]

[singlepic id=366 w=320 h=240 float=]

[singlepic id=367 w=320 h=240 float=]

 

 

 

Wurst Kiosk, czyli niemiecki fast food w Polsce

Mateusz na tropie toruńskich burgerów, część 3 – Luizjana

Dodaj komentarz