Dzisiaj zapraszamy wspólnie z Michałem Tureckim do trzech nowych krakowskich przedstawicieli street foodu. Grecja, Meksyk i Indie. Jest w czym wybierać!
Real Greek:
Z tym foodtruckiem wiąże się zabawna historia. Przeglądając kiedyś internety trafiłem na wpis znajomej o bałkańskim street fodzie. Na jednym ze zdjęć było coś, czego nigdy jeszcze nie dane mi było spróbować. Gyros. Ze smutkiem, po krótkiej dyskusji z moim przyjacielem który wychował się w Grecji, stwierdziliśmy, że prawdziwego gyrosa w Polsce nikt nie przyrządza. Następnego dnia trafiłem na informację, że na ulice Krakowa wyjedzie nowy foodtruck, specjalizujący się w kuchni greckiej, a jedną z ich propozycji będzie właśnie gyros. Nie mogłem się doczekać, kiedy uda mi się ich w końcu upolować. Udało się w zeszły piątek pod Makro.
Kiedy spojrzysz na opiekające się mięso, już wiesz, że masz do czynienia z czymś zupełnie innym od obecnego na każdym rogu kebaba. Tutaj mięso jest marynowane, a następnie w plastrach nabijane na szpikulce i tak opiekane. Wygląda to niesamowicie, a jak smakuje?
Im dłużej myślę o pita gyros którego zjadłem w Real Greek, tym bardziej przekonuję się, że jest to propozycja doskonała. Świetne, delikatne w strukturze i wyraziście przyprawione mięso w towarzystwie klasycznych dodatków – pomidora i cebuli, frytek, oraz własnoręcznie robionego przez załogę Real Greek sosu tzatziki. Pochłonąłem całość błyskawicznie choć nie jest mała i wahałem się czy nie wziąć jeszcze jednego. Real Greek będę odwiedzał tak często jak to tylko będzie możliwe, bo w tym momencie ich gyros jawi mi się jako jedno z trzech najlepszych dań z foodtrucka jakie można zjeść w Krakowie.
Tak. Pita gyros w wykonaniu ekipy Real Greek to mistrzostwo świata. W sumie nic dziwnego, skoro za smak odpowiada rodowity Grek, który nie tylko przywiózł ze sobą przepisy, ale i osobiście marynuje mięso. To czuć w każdym kęsie. Soczysta, świetnie doprawiona karkówka idealnie współgra z domowymi tzatzikami, doskonałą pitą i frytkami. Nie mam uwag, poza jedną – chciałbym to jeść codziennie!
Jeśli macie zaś chęć na coś lżejszego, to spróbujcie souvlaka z kurczaka. Również osobiście marynowanego przez szefa. Soczysty, dobrze doprawiony, stanowi ciekawy i smaczny posiłek.
Na pewno do tego trucka będę wracał przy każdej okazji. Tym bardziej, że jeszcze sporo dań do spróbowania zostało:
Calavera Mexican Grill
Tutaj udało mi się zjeść pół porcji quesadilli od Ojca Założyciela i muszę powiedzieć, że jestem pod dużym wrażeniem. Idealny balans smaków ostrego i kwaśnego, wyraźnie czuć, że mamy do czynienia z kuchnią meksykańską, jest kolendra i wszystkie inne przyprawy na swoim miejscu. Danie jest lekkie, a jednocześnie sycące. No i co najważniejsze, po prostu bardzo smaczne. No i po raz pierwszy naprawdę smakowało mi gdzieś guacamole.
Fakt. Guacamole świetne, quesadilla także, ale mnie udało się zjeść nieco więcej i przeżyłem niezłe zaskoczenie. Otóż. Burrito na przykład oprócz mięsa i sosów zawierało… ziemniaki.
Skąd ziemniaki w burrito? Nie dawało mi to spokoju i poszedłem zapytać. Bo burrito bardzo mi smakowało, ale po raz pierwszy jadłem je właśnie z pyrami zamiast ryżu. I dowiedziałem się, że za menu Calavery stoi rodowita Meksykanka, która stosuje przepisy ze swojego rodzinnego domu. A w jej wsi ryż był dodatkiem nieco pretensjonalnym, na co dzień zastępowano go właśnie ziemniakami. I powiem Wam, że i mnie przypadło takie połączenie do gustu. Po pierwsze jest sycące, pod drugie smakuje kompletnie inaczej niż w większości miejsc z tex-mexem.
Sięgnąłem więc po tacosy.
Wybrałem trzy: Alambre z wołowiną, Guaillo z kurczakiem i wersję wege Papas, właśnie z ziemniakami.
Najsłabiej wypadł kurczak. Za to miałem problem, czy bardziej smakowała mi wołowina czy wege? Serio. Taco z wołowina wymiatało, było pyszne i bardzo mięsne, ale Papas także okazał się świetny. Ziemniaki z przyprawą choriozo były tak zaskakująco smacznym połączeniem, że przy najbliższej okazji chętnie do nich wrócę. Polecam wegetarianom i mięsożercom. Obie grupy będą ukontentowane.
Następnie zamówiłem Tostadas Desebrada:
Na chrupiącym tacosie znalazła się góra soczystej wieprzowiny wymieszanej ze świeżymi warzywami, śmietana i białym serem. Bardzo smaczne danie, które również polecam. Podobnie jak handmade’owe sosy – od łagodnego guacamole po pikantną salsę habanero. Wszystkie pyszne i aromatyczne.
Nie odmówiłem sobie również deseru:
Flan to najbardziej znany deser w kuchni hiszpańskiej. Co ciekawe, Hiszpanie przejęli go od starożytnych Rzymian, wzbogacając go o dodatkowe składniki. W Calaverze to waniliowe cudo dostaniemy klasycznie z syropem z karmelu. Całość bardzo słodka i pyszna.
Hindus Indian Food:
O nich napisze najmniej, ale na pewno kiedyś wrócę i zbiorę więcej materiału. Choć kuchnia indyjska na mojej skali ulubionych znajduje się daleko z tyłu, nie odmówiłem sobie spróbowania czegoś od tej sympatycznej załogi. dzięki temu, że Staszek (DJ Gotuje) zamówił dwa w jednym, skosztowałem obu.
Butter Chicken lekko pikantny, zgodnie z nazwą maślany i bardzo aromatyczny. Chicken Vindaloo z racji większej pikantności smakował mi bardziej. Zjadłem jednak za mało by kategorycznie wyrazić swoją opinię, więc chociaż jak pisałem wyżej kuchnia indyjska do moich ulubionych nie należy, to Hindusa odwiedzę na pewno powtórnie, bo ich wersje indyjskich dań mi posmakowały.
Real Greek – https://www.facebook.com/realgreektruck/
Calavera Mexican Grill – ul. Biskupia 4/1 Kraków, https://www.facebook.com/calaveragrill/
Hindus Indian Food – https://www.facebook.com/HindusFood/