Jakiś czas temu powstał plan pojechania na Cypr. Jak sie okazało nie jest to takie łatwe, ponieważ pierwsze 7 godzin czekania musieliśmy przeżyć w Brukseli, a właściwie to w Charleroi. Padło na mój pierwszy Ryanair, już na pierwszym odcinku, czyli Warszawa – Charleroi kusił mnie Burger proponowany przez załogę, ale jakoś się powstrzymałem.
Jednak mieliśmy 7 wolnych godzin w Belgii, więc co zrobić ? Idziemy jeść :). Mamy Carrefoura, tam 8 małych, pysznych belgijskich piw za 7 euro, robimy sie coraz bardziej głodni. Mamy obok Pizza Hut. W menu widzimy pizzę 5 serów, marzymy o tym, jednak nikt w knajpie nie mówi po angielsku, więc dostajemy pizzę Korona. W Belgii jest taka sama jak u nas (wiadomo, sieć). Nie ma co narzekać, raptem 80 zł za pizzę :).
Do rzeczy. Lecimy Bruksela – Cypr, nie będę sobą, jak nie wezmę tego burgera w Ryanairze. O tym warto wspomnieć, ponieważ chodzi stewardessa z terminalnem, niestety nie przyjmuje on kart :). Nie zrażamy sie, mamy przeciez gotówkę. Dostajemy informację, że poczekamy 10 min, po 15 zacząłem sie martwić , ale nagle wjechała kanapka.
Otwieram, patrzę, a tam ślady po grillu na mięsie. Ciekawe skąd, byłem chwilę wcześniej w kuchni :).
Spoko, jemy. Nie wiem, czy kojarzycie takie zapakowane „burgery” z Lidla. Nie twierdzę, że to jest to, ale smakuje identycznie. Podają to zreszta tak samo jak te z Lidla, czyli bułka, jakiś ser i nazwijmy to mięso. I to wszystko,, smakuje zmielonymi kopytami. Po pierwszym gryzie wydaje sie suche.
Proszę stewardessę o jakiś keczup czy cokolwiek innego, co nada kanapce wilgotności. Dostaję propozycję keczup/majonez. Robi się lepiej. Dostanę jak zapłacę za każdy dodatek 20 euro centów. Stać nas przecież :).
Majonez nie pomógł. Jak chcesz wydać 5 euro i nie wiesz na co, to zamiast tego burgera polecam wyrzucić, może ktoś znajdzie i coś wygra za to.
Pisane już chyba z Cypru :)
Poświęcił się dla Was Marcin Malinowski.