Bydgoszcz od zawsze była „zagłębiem” kebabowym. Do dzisiaj wiele przyjezdnych osób jest zdumionych ilością i poziomem bydgoskiego „mięsa na szpadzie”. Miejsca oferujące i szczycące się sposobem na idealną bułę z kawałkiem wołowiny można za to policzyć na palcach jednej ręki. Są wśród nich dwa foodtrucki z prawdziwego zdarzenia, no ale przecież to nie Warszawa ;)
Historycznie patrząc, już 10 lat temu Bydgoszcz mogła pochwalić się prawdziwym foodtruckiem „Bosna”, parkującym początkowo na Dworcowej, a później także na pl. Kościeleckich. Bosna tym różniła się od przeciętnej ówczesnej budki z hot dogami, iż oferowała bułki z kabanosami, cebulą i ostrymi sosami, co dawało diabelnie dobre połączenie. Również inne frykasy np. wielka „pita” trzymały wysoki poziom. Do tego miła, kompetentna obsługa i sukces na lata gotowy. Jednym słowem legenda.
Wróćmy do bydgoskiej rzeczywistości początku 2014 roku. Testowanie zacząłem od polecanego mi przez wielu znajomych najmłodszego na mapie Bydzi foodtrucka zorientowanego głównie na burgery.
Burger Park
(bo o nim mowa) jest pierwszym miejscem, które oferuje buły z prawdziwego zdarzenia. Na co dzień rezyduje na ulicy Gimnazjalnej, w sąsiedztwie kultowej już „vintage” kawiarni Landschaft. Ma obok kawiarni mały pokój, w którym na spokojnie, a przede wszystkim – w kojącym cieple można oddać się konsumpcji burgera.
Burgera dostajemy zawiniętego w papier i schowanego w typowym kartoniku – poziom warszawski zachowany. Równie dobrze jest w środku, wielka buła z twardą skórką, ale przyjemnie miękka w środku, przy tym soczyście posmarowana sosami. Mięso drobno mielone, tym razem mocno wysmażone. Dużo dodatków. Wziąłem standardowego czizasa, który oprócz plasterka sera miał także chrupiący boczek. Pomidory, sałata, cebula i świeże. Ser jest jedynym minusem – nie czuć go, ale za to ładnie roztopiony rzuca się w oczy – czyli jemy również oczami ;)
Mięso przyjeżdża z daleka. Bułka według swojej receptury, takoż sosy własnego pomysłu.
Burger Park zaczął swoją działalność w październiku 2013 r. , więc to chyba problemom wieku niemowlęcego można zawdzięczać problemy z wysmażeniem. Na 3 sztuki każdy był inaczej wysmażony sic!. Może też dlatego na razie nie pytają o stopień wysmażenia, co pewnie się z czasem zmieni :)
Trzymam kciuki, by młoda ekipa okrzepła i ogarnęła ten temat. Czizas: cena 12 zł.
Pasztecik spod lady
Kolejnym odwiedzonym przeze mnie burger-źródełkiem była zaparkowana na skrzyżowaniu Gdańskiej i Kamiennej przyczepa o intrygującej nazwie „Pasztecik spod lady”.
A więc konkrety: mięso grubo mielone, z wyraźnym posmakiem Vegety i majeranku, czyli domowe mielone?! Dodatkowo – nie założyłbym się, że jest to aż 150 g mięsa. Cena: 12 zł.
Bułka OK, pomimo sosów nie rozłazi się, dodatki w testowanym Texasie jak na cheese’a niestandardowe, bo z prażoną cebulką. Wymieniony w przepisie „strzelający bekon × 2” raczej gumiasty, nie zachwycający, a obsługa wyraźnie zmęczona życiem.
Postanowiłem, że dam im jeszcze jedną szansę, testując następnym razem sztandarowe paszteciki.
52 City Diner American Restaurant
Ostatnim i niestety najsłabszym miejscem jest City 52. Pomimo charakteru, wystroju i blisko 2,5-letniej działalności serwuje najsłabsze burgery w mieście (z wyłączeniem, nietestowanego jeszcze, dopiero co powstałego, „American Taxi”).
Cheese(10,50 zł): Bułka z wyraźną skórką, słodka o pochodzeniu przemysłowym. Mięso – cienkie jak podeszwa, ze zbyt dużą ilością pieprzu, jednakże wysmażone poprawnie. Duży plus za ser – dwa plasterki mile się ciągnące, Standardowy zestaw dodatków (pomidor, cebula, sałata czy ogórek) uzupełnia sos BBQ, według mnie troszkę za słodki, więc smak całości wychodzi cukierkowo-pieprzny:/
Był to też zdecydowanie najmniejszy z testowanych burgerów.
Na osłodę marnego burgera polecam shake’a czekoladowego – ten jest naprawdę godny polecenia.
W Bydgoszczy testował dla Was burgery Brat Jarosław.